środa, 24 grudnia 2014

Świąteczny Rozdział

Z okazji Bożego narodzenia napisałam specjalne świąteczne wspomnienia Cher. Na pewno każdy wolałby  przeczytać następną część „Human Race”, ale wydaje mi się, że coś takiego będzie równie ciekawe. Zapraszam do czytania i Wesołych Świąt!

                Chodź dziś jest ten niezwykły dzień, wcale nie czuje się niezwykle. Dzień jak co dzień. Szczerze to nigdy u nas w rodzinie nie była jakoś obchodzona gwiazdka. Wyjeżdżałam czasami do babci, jako małe dziecko, ale gdy zmarła obchodziłam je w samotności. Dzieci nie rozumieją co to święta, ale ja wiedziałam, że w tym dni każdy jest z rodziną, oprócz mnie. Jednak gdy Zayn pojawił się w naszej rodzinie te święto zaczęło być weselsze. Jednego roku nawet poszliśmy do Tomlinsonów. Dziś mam szesnaście lat i nigdy nie przeżyłam prawdziwych świąt.
                Rozmyślając tak szłam uliczkami, obok pięknych wystaw, które były ozdobione w bombki i inne pierdółki. Lubiłam chodzić po ulicy, gdy delikatne płatki śniegu spadały na moją ciepłą skórę i niemal natychmiast rozpuszczając się wyparowywały, jakby nigdy ich tam nie było.
-Cher! –doszło do mnie stłumione wołanie.
Gwałtownie odwróciłam się i zobaczyłam w oddali rozmazaną postać, która zbliżała się do mnie biegiem. W razie przybliżania się mężczyzny rozpoznałam w nim mojego przyjaciela. Włosy opadały mu bezwładnie na czoło, a jego twarz była czerwona z zimna. Jego ciała okalała granatowa kurtka, a na szyi miał ciepły szalik.
-Wołałem cie chyba z pięć razy. –wydyszał ze zmęczenia
-Przepraszam cię Liam, ale zamyśliłam się.
-Ostatnio często ci się to zdarza.
-Masz racje, przepraszam. –spuściłam głowę
-No spokojnie. Chciałem się zapytać czy jedziesz z naszą paczką w sylwestra za miasto?
-Sama nie wiem...A Lot jedzie?
-Tak zobaczysz będzie super, Zayn już się zgodził.
-No dobra to ja też się na to pisze. Ale tylko nasza siódemka?
-Jak zawsze. –puścił mi oczko.
-A tak w ogóle to gdzie idziesz?
-Tak po prostu, lubię to. Ale zaczyna mi być zimno.
-Chodź pójdziemy na gorącą czekoladę i nie słyszę sprzeciwu. –jak zawsze, chciałam dodać, ale się powstrzymałam.
                Resztę ranka spędziłam razem z Liamem popijając czekoladę i jedząc ciasto. Rozmawialiśmy o bzdetach, ale także ustalaliśmy nasz wyjazd w sylwestra. Wydaje mi  się, że to będzie jednak dobry pomysł.
-Wiesz Li ja już muszę iść.
-Zostań jeszcze, jest przecież wcześnie –on tylko spojrzał na swój zegarek i widać było, że zdenerwował się. –Może i masz racje trochę się zasiedzieliśmy.
Wstaliśmy od naszego stolika , a ja zaczęłam ubierać moją czarną puchatą ciepłą kurtkę, podobnie jak Liam.
-Ale obiecaj mi, że nie będziesz się szlajać bezsensownie po ulicy i wrócisz prosto do domu.
-Obiecuje. –powiedziałam, kładąc moją rękę na sercu, śmiejąc się.
-Prawidłowo. –też się śmiał. –Do zobaczenia po świętach Cher! –krzyknął na odchodne
-Taaa –mruknęłam sama do siebie.
***
Tak jak obiecałam chłopakowi wróciłam do domu. Do pustego domu. Na prawdę nikogo nie było, a właśnie, ciekawe gdzie jest Zayn. Ściągnęłam moje beżowe Timberlandy, kurtkę tego samego koloru i cieplutki szalik w czerwoną kratę. Poszłam do salonu, a tam cały pokój ozdobiony świątecznie i wielka choinka, aż do sufitu, a sufit mam wysoki. Drzewko miał jakoś z 3 metry. Byłam zszokowana i zastanawiam się kto to zrobił.
Ciepłe dłonie zakryły moje oczy i dotykały zmarzniętej skóry na policzkach, dając ukojenie-Zgadnij kto? – szepnął, jakby czytał w myślach.
-Nie wiem Zayn kto to. –zachichotałam .
-Jak ty to robisz, że zawsze zgadujesz? –opuścił ręce i zrobił minkę szczeniaczka.
-Bo wszędzie rozpoznam twój głos. –uśmiechnęłam się i  przytuliłam go. –Kiedy ty to wszystko zrobiłeś.
-A z jakąś godzinę temu –machnął ręką –Jak ci się podoba?
-Jest...yyy...
-Wiesz... mogę kupić większą... –zaczął się denerwować i patrzeć na swoje dłonie
-Zayn oszalałeś nie zmieściła by się do domu. To jest wspaniałe. Choinka jest idealna, ale dlaczego? –popatrzyłam się w nasze drzewko
-To ty jesteś idealna –szepnął.
-Co? –udałam, że nie słyszę.
-Nic. Mówiłem, że to dla ciebie, bo chciałem zrobić ci niespodziankę.
-I zrobiłeś nawet trzy metrową –zaśmiałam się.
-Cieszę się, że ci się podoba, w końcu mówiłaś, że nie miałaś prawdziwych świąt, a co to za święta bez choinki. W domu dziecka co roku ubieraliśmy taką, z dzieciakami. Więc chodź teraz my to zrobimy. –złapał mnie za dłoń i zaprowadził do kuchni, by razem wziąć torbę z ozdobami.
***
Po kilku godzinach śmiech, zbicia, aż pięciu bombek przez wygłupy Zayna, w końcu drzewko zostało ubrane. Zapierało wdech w piersiach. Nigdy nie miałam choinki w domu, a tu takie cudo. Zayn złapał mnie w tali i podniósł do góry, pisnęłam ze strach.
-Spokojne, przecież trzymam cię –trochę mnie uspokoił, ufałam mu i wiedziałam, że mnie nie puści. –O boże Cher uważaj. –przechylił się ze mną do przodu, a ja zakryłam oczy piszcząc. –Żartowałem. –zaśmiał się, a za to dostał po głowie
-To nie było śmieszne, ani trochę! –założyłam ręce na piersi
-Oj przestań się dąsać, wsadź gwiazdę na czubek.
-Ale jak?
-Tak po prostu, tak jakbyś zakładała prezerwatywę –znów dostał po głowie i zaczął się śmiać.
                Czasem mnie denerwowały jego docinki. Ale stojąc tu teraz z nim przed NASZĄ choinką to jest fantastyczne. Światło było zgaszone, a światełka cudownie migotały. Poczułam jego dłoń na mojej tali, a mój organizm od razu zareagował. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, a podbrzusze słodki zacisnęło się. To on tak na mnie działa. Jest cudowny.
-Cher? –zapytał cichutko kładąc głowę na moim ramieniu.
-Tak? –równie cicho odpowiedziałam, by nie niszczyć tak pięknej chwili.
-Mam coś dla siebie. –co!?
Odwróciłam się do niego przerażona, przecież zapomniałam, że w święta daje się prezenty. –Ty idiotko! –wrzasnęła podświadomość.
-Ale...Ja nie mam nic dla ciebie.
-Jeśli to przyjmiesz to będę się równie cieszyć co z prezentu od ciebie.
Wsadził rękę do kieszeni i wyjął z niej małe podłużne pudełeczko. Podał mi je. Popatrzyłam się  na niego niepewnie. Kiwnął głową pośpieszając mnie. Dobra Cher weź wdech i na trzy. 1...2...3... W środku byłam bransoletka.
-Przepiękna.
Zayn wziął ode mnie przedmiot i moją rękę, zakładając srebrny łańcuszek z serduszkiem. Ale skąd miał na to pieniądze. Rodzice nie dają mu ich, chyba, że na książki itp.
-Pracowałem ostatni miesiąc, by na niego zarobić –znów jakby czytał mi w myślach.
Skrzywiłam się, pracował, by MI kupić prezent.
-To nie fer.
-Wystarczy, że tu jesteś.
Mocno go przytuliłam. To tak wiele dla mnie znaczy. I tu nie chodzi o to, by mi kupował prezenty, ale by tu był.
-Jeśli ty będziesz to ja zawszę będę przy tobie –szepnęłam do jego ucha i pocałował w policzek.
Poczułam ja szybciej wciąga powietrze i chowa głowę w moje włosy, napawając się ich bananowym zapachem.
–Dziękuje, za wszystko.
***
-Opowiedz mi o swojej mamie. –zdziwiła się, a jego ciało się napięło.
                Leżałam sobie, opierając się o jego bok. Siedzieliśmy tak w dłuższej ciszy do póki jej nie przerwał:
-Była wspaniałą kobietą. Radosna, zaradną i pełną uczuć, jak ty. Nigdy na mnie nie krzyknęła. Zawsze broniła, gdy ojciec podniósł na mnie rękę. Była moją mamą, ale i najlepszą przyjaciółką. Mogłem do niej przyjść i zapytać się o wszystko. Kochałem ją, a gdy...-przerwał na chwilę wzdychając- gdy... umarła świat mi się zawalił. Ojciec oddał do domu dziecka, a rok później dowiedziałem się, że zapił się z tęsknoty za mamą. Mama naprawdę kochał tego człowieka, dlatego nie potrafiła od niego odejść. Chodź ją poniżał to ona trwała przy swoim, wierząc, że w końcu się zmieni, ale to nie nadeszło, dopóki nie zachorował. Miała białaczkę, a gdy ojciec się o tym dowiedział przestał pić i opiekował się nią. Przed śmiercią powiedziała, że cieszy się, że zachorowała, bo mogła poczuć się kochana. Kiedyś chciałbym się tak zakochać i oddać życie za nią –Zayn zawsze opowiadał mi o swojej matce, bo lubiłam słuchać jaka była wspaniała, ale nigdy nie mówił jak trafił do domu dziecka i dlaczego.
-Czemu trafiłeś do domu dziecka?

-Mówili mi, że ojciec nie poradził by sobie bez pracy z dzieckiem i wróci po mnie, gdy wyjdzie na prostą. Wiedziałem, że tak się nie stanie. Któregoś dnia słyszałem jak płacze i modli się. Tak, chodź wcale nie wierzył w Boga to podlił Siudo mamy. Mówił jej, że za bardzo mu przypominam ją i nie może na mnie patrzeć, chodź bardzo by chciał. Po prostu nie mógł się pogodzić z śmiercią jej ukochanej –przerwał na chwilę, jakby zastanawiał się, czy coś jeszcze dodać. –Kiedyś chciałbym się tak zakochać i oddać życie za nią –dokończył.

~ ~ ~
W weekend jak zawsze pojawi się następna część, a rozdział świąteczny trochę wytłumaczy, co i jak dalej. Więc jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJ!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz