Z okazji Bożego narodzenia napisałam specjalne świąteczne
wspomnienia Cher. Na pewno każdy wolałby przeczytać następną część „Human Race”,
ale wydaje mi się, że coś takiego będzie równie ciekawe. Zapraszam do czytania
i Wesołych Świąt!
Chodź
dziś jest ten niezwykły dzień, wcale nie czuje się niezwykle. Dzień jak co
dzień. Szczerze to nigdy u nas w rodzinie nie była jakoś obchodzona gwiazdka.
Wyjeżdżałam czasami do babci, jako małe dziecko, ale gdy zmarła obchodziłam je
w samotności. Dzieci nie rozumieją co to święta, ale ja wiedziałam, że w tym
dni każdy jest z rodziną, oprócz mnie. Jednak gdy Zayn pojawił się w naszej
rodzinie te święto zaczęło być weselsze. Jednego roku nawet poszliśmy do
Tomlinsonów. Dziś mam szesnaście lat i nigdy nie przeżyłam prawdziwych świąt.
Rozmyślając
tak szłam uliczkami, obok pięknych wystaw, które były ozdobione w bombki i inne
pierdółki. Lubiłam chodzić po ulicy, gdy delikatne płatki śniegu spadały na
moją ciepłą skórę i niemal natychmiast rozpuszczając się wyparowywały, jakby
nigdy ich tam nie było.
-Cher! –doszło do mnie stłumione wołanie.
Gwałtownie odwróciłam się i zobaczyłam w oddali rozmazaną
postać, która zbliżała się do mnie biegiem. W razie przybliżania się mężczyzny
rozpoznałam w nim mojego przyjaciela. Włosy opadały mu bezwładnie na czoło, a
jego twarz była czerwona z zimna. Jego ciała okalała granatowa kurtka, a na
szyi miał ciepły szalik.
-Wołałem cie chyba z pięć razy. –wydyszał ze zmęczenia
-Przepraszam cię Liam, ale zamyśliłam się.
-Ostatnio często ci się to zdarza.
-Masz racje, przepraszam. –spuściłam głowę
-No spokojnie. Chciałem się zapytać czy jedziesz z naszą
paczką w sylwestra za miasto?
-Sama nie wiem...A Lot jedzie?
-Tak zobaczysz będzie super, Zayn już się zgodził.
-No dobra to ja też się na to pisze. Ale tylko nasza
siódemka?
-Jak zawsze. –puścił mi oczko.
-A tak w ogóle to gdzie idziesz?
-Tak po prostu, lubię to. Ale zaczyna mi być zimno.
-Chodź pójdziemy na gorącą czekoladę i nie słyszę sprzeciwu.
–jak zawsze, chciałam dodać, ale się powstrzymałam.
Resztę
ranka spędziłam razem z Liamem popijając czekoladę i jedząc ciasto.
Rozmawialiśmy o bzdetach, ale także ustalaliśmy nasz wyjazd w sylwestra. Wydaje
mi się, że to będzie jednak dobry
pomysł.
-Wiesz Li ja już muszę iść.
-Zostań jeszcze, jest przecież wcześnie –on tylko spojrzał
na swój zegarek i widać było, że zdenerwował się. –Może i masz racje trochę się
zasiedzieliśmy.
Wstaliśmy od naszego stolika , a ja zaczęłam ubierać moją
czarną puchatą ciepłą kurtkę, podobnie jak Liam.
-Ale obiecaj mi, że nie będziesz się szlajać bezsensownie po
ulicy i wrócisz prosto do domu.
-Obiecuje. –powiedziałam, kładąc moją rękę na sercu, śmiejąc
się.
-Prawidłowo. –też się śmiał. –Do zobaczenia po świętach
Cher! –krzyknął na odchodne
-Taaa –mruknęłam sama do siebie.
***
Tak jak obiecałam chłopakowi wróciłam do domu. Do pustego
domu. Na prawdę nikogo nie było, a właśnie, ciekawe gdzie jest Zayn. Ściągnęłam
moje beżowe Timberlandy, kurtkę tego samego koloru i cieplutki szalik w
czerwoną kratę. Poszłam do salonu, a tam cały pokój ozdobiony świątecznie i
wielka choinka, aż do sufitu, a sufit mam wysoki. Drzewko miał jakoś z 3 metry.
Byłam zszokowana i zastanawiam się kto to zrobił.
Ciepłe dłonie zakryły moje oczy i
dotykały zmarzniętej skóry na policzkach, dając ukojenie-Zgadnij kto? –
szepnął, jakby czytał w myślach.
-Nie wiem Zayn kto to. –zachichotałam .
-Jak ty to robisz, że zawsze zgadujesz? –opuścił ręce i
zrobił minkę szczeniaczka.
-Bo wszędzie rozpoznam twój głos. –uśmiechnęłam się i przytuliłam go. –Kiedy ty to wszystko
zrobiłeś.
-A z jakąś godzinę temu –machnął ręką –Jak ci się podoba?
-Jest...yyy...
-Wiesz... mogę kupić większą... –zaczął się denerwować i
patrzeć na swoje dłonie
-Zayn oszalałeś nie zmieściła by się do domu. To jest
wspaniałe. Choinka jest idealna, ale dlaczego? –popatrzyłam się w nasze drzewko
-To ty jesteś idealna –szepnął.
-Co? –udałam, że nie słyszę.
-Nic. Mówiłem, że to dla ciebie, bo chciałem zrobić ci
niespodziankę.
-I zrobiłeś nawet trzy metrową –zaśmiałam się.
-Cieszę się, że ci się podoba, w końcu mówiłaś, że nie
miałaś prawdziwych świąt, a co to za święta bez choinki. W domu dziecka co roku
ubieraliśmy taką, z dzieciakami. Więc chodź teraz my to zrobimy. –złapał mnie
za dłoń i zaprowadził do kuchni, by razem wziąć torbę z ozdobami.
***
Po kilku godzinach śmiech, zbicia, aż pięciu bombek przez
wygłupy Zayna, w końcu drzewko zostało ubrane. Zapierało wdech w piersiach.
Nigdy nie miałam choinki w domu, a tu takie cudo. Zayn złapał mnie w tali i
podniósł do góry, pisnęłam ze strach.
-Spokojne, przecież trzymam cię –trochę mnie uspokoił,
ufałam mu i wiedziałam, że mnie nie puści. –O boże Cher uważaj. –przechylił się
ze mną do przodu, a ja zakryłam oczy piszcząc. –Żartowałem. –zaśmiał się, a za
to dostał po głowie
-To nie było śmieszne, ani trochę! –założyłam ręce na piersi
-Oj przestań się dąsać, wsadź gwiazdę na czubek.
-Ale jak?
-Tak po prostu, tak jakbyś zakładała prezerwatywę –znów
dostał po głowie i zaczął się śmiać.
Czasem
mnie denerwowały jego docinki. Ale stojąc tu teraz z nim przed NASZĄ choinką to
jest fantastyczne. Światło było zgaszone, a światełka cudownie migotały.
Poczułam jego dłoń na mojej tali, a mój organizm od razu zareagował. Przeszedł
mnie przyjemny dreszcz, a podbrzusze słodki zacisnęło się. To on tak na mnie
działa. Jest cudowny.
-Cher? –zapytał cichutko kładąc głowę na moim ramieniu.
-Tak? –równie cicho odpowiedziałam, by nie niszczyć tak
pięknej chwili.
-Mam coś dla siebie. –co!?
Odwróciłam się do niego przerażona, przecież zapomniałam, że
w święta daje się prezenty. –Ty idiotko! –wrzasnęła podświadomość.
-Ale...Ja nie mam nic dla ciebie.
-Jeśli to przyjmiesz to będę się równie cieszyć co z
prezentu od ciebie.
Wsadził rękę do kieszeni i wyjął z niej małe podłużne
pudełeczko. Podał mi je. Popatrzyłam się
na niego niepewnie. Kiwnął głową pośpieszając mnie. Dobra Cher weź wdech
i na trzy. 1...2...3... W środku byłam bransoletka.
-Przepiękna.
Zayn wziął ode mnie przedmiot i moją rękę, zakładając
srebrny łańcuszek z serduszkiem. Ale skąd miał na to pieniądze. Rodzice nie
dają mu ich, chyba, że na książki itp.
-Pracowałem ostatni miesiąc, by na niego zarobić –znów jakby
czytał mi w myślach.
Skrzywiłam się, pracował, by MI kupić prezent.
-To nie fer.
-Wystarczy, że tu jesteś.
Mocno go przytuliłam. To tak
wiele dla mnie znaczy. I tu nie chodzi o to, by mi kupował prezenty, ale by tu
był.
-Jeśli ty będziesz to ja zawszę będę przy tobie –szepnęłam
do jego ucha i pocałował w policzek.
Poczułam ja szybciej wciąga
powietrze i chowa głowę w moje włosy, napawając się ich bananowym zapachem.
–Dziękuje, za wszystko.
***
-Opowiedz mi o swojej mamie. –zdziwiła się, a jego ciało się
napięło.
Leżałam
sobie, opierając się o jego bok. Siedzieliśmy tak w dłuższej ciszy do póki jej
nie przerwał:
-Była wspaniałą kobietą. Radosna, zaradną i pełną uczuć, jak
ty. Nigdy na mnie nie krzyknęła. Zawsze broniła, gdy ojciec podniósł na mnie rękę.
Była moją mamą, ale i najlepszą przyjaciółką. Mogłem do niej przyjść i zapytać
się o wszystko. Kochałem ją, a gdy...-przerwał na chwilę wzdychając- gdy...
umarła świat mi się zawalił. Ojciec oddał do domu dziecka, a rok później
dowiedziałem się, że zapił się z tęsknoty za mamą. Mama naprawdę kochał tego człowieka,
dlatego nie potrafiła od niego odejść. Chodź ją poniżał to ona trwała przy
swoim, wierząc, że w końcu się zmieni, ale to nie nadeszło, dopóki nie
zachorował. Miała białaczkę, a gdy ojciec się o tym dowiedział przestał pić i
opiekował się nią. Przed śmiercią powiedziała, że cieszy się, że zachorowała,
bo mogła poczuć się kochana. Kiedyś chciałbym się tak zakochać i oddać życie za
nią –Zayn zawsze opowiadał mi o swojej matce, bo lubiłam słuchać jaka była
wspaniała, ale nigdy nie mówił jak trafił do domu dziecka i dlaczego.
-Czemu trafiłeś do domu dziecka?
-Mówili mi, że ojciec nie poradził by sobie bez pracy z
dzieckiem i wróci po mnie, gdy wyjdzie na prostą. Wiedziałem, że tak się nie
stanie. Któregoś dnia słyszałem jak płacze i modli się. Tak, chodź wcale nie
wierzył w Boga to podlił Siudo mamy. Mówił jej, że za bardzo mu przypominam ją
i nie może na mnie patrzeć, chodź bardzo by chciał. Po prostu nie mógł się
pogodzić z śmiercią jej ukochanej –przerwał na chwilę, jakby zastanawiał się,
czy coś jeszcze dodać. –Kiedyś chciałbym się tak zakochać i oddać życie za nią
–dokończył.
~ ~ ~
W weekend jak zawsze pojawi się następna część, a rozdział świąteczny trochę wytłumaczy, co i jak dalej. Więc jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJ!
~ ~ ~
W weekend jak zawsze pojawi się następna część, a rozdział świąteczny trochę wytłumaczy, co i jak dalej. Więc jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz