sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 3


Ja z Harrym też poszliśmy, by pogratulować zwycięscy. Wtem drzwi się otworzyły, a z nich wyszła postać...

...chłopaka? Chłopaka w czapce z daszkiem i czarnej kurtce. Szlak, a ja już myślałam, że wygra dziewczyna inna niż ja. Może nie miałam zbyt dobrego samochodu, ze względu na to, że starzy by się skapnęli do czego go wykorzystuje, przecież aż tacy głupi nie są, ale jakoś mi szło.  Zaraz! Nagle osłupiałam, ja tego chłopaka znam. Zdjął czapkę, a z pod niej wyszły kruczoczarne włosy. Przecież to... to Zayn. Szybko odwróciłam się plecami do niego, ale nadal tam stałam, po prostu nie mogłam się ruszyć. Dla pewności jeszcze raz się odwróciłam i zerknęłam na niego, a wtedy nasze tęczówki się potkały. Byłam taka wściekła na siebie, że dałam się nabrać. Uśmiechnęłam się chamsko i chciałam się przepychać, w stronę swojego samochodu, ale tłum ludzi mi to uniemożliwiał.

-I co miła niespodzianka!- zawołał złośliwie ponownie tego dnia Niall. Jak on lubi się nade mną znęcać. Zresztą ja też nad nim.
-Nie raczej zawód, że nie miałeś wypadku. –patrzył na mnie wściekły, a ja na niego.
-A nie przywitasz się, ze starym znajomym. –zapytał sarkastycznie
-Z Jamesem już się widziałam.
-Przecież wiesz o kim mówię, nie udawaj głupiej.
-Głupia byłam przyjaźnią się z wami wszystkimi.- aż się we mnie zagotowało.
-Tchórz!
Teraz to już mnie mało obchodziło, co o mnie pomyślą. Mogła nazywać mnie tchórzami albo innymi szmatami. Ja po prostu usiłowałam stamtąd uciekać jak najdalej. Odeszłam od niego po drodze potrąciłam go ramieniem, by przejść.

***
-Cher uśmiechnij się wreszcie, jest tak ładnie, a ty cały dzień siedzisz w łóżku, w moim łóżku.
-Jak chcesz mogę się wyprowadzić.
-I gdzie niby pójdziesz? Bo do domu wątpię.
-Gdziekolwiek. –już szłam by zabrać swoje rzeczy.
-Nie wygłupiaj się. –złapał  mnie za przedramię.
-Ja mam się nie wyłupiać. To ty daj mi spokój.
-Cher spokojnie, jestem za ciebie odpowiedzialny i nigdzie cię nie puszczę.
-Już nie jesteś, jestem dorosła. Dam ci już spokój, bo tak musisz się mną zajmować.
-Łapiesz mnie za słówka!
-Odciążę cię z tego obowiązku, wyprowadzając się stąd. Będziesz mógł się pieprzyć w końcu z tymi wszystkimi ździrami. –wszystko co miałam w ręku, czyli moje ubrania, rzuciłam w miejsce w którym stałam.

Skierowałam się w stronę wyjścia. Byłam pewna, że teraz za mną nie pójdzie. Wiedziałam co powiedzieć,  by go zabolało. To samo powiedziała mu jego była zrywając z nim, którą tak bardzo kochał. Teraz trochę żałuje, że tak go potraktowałam, przez ten niewyparzony język.
***
Od paru godzin włóczyłam się po mieście, wypalając już chyba całą paczkę fajek. To była pierwsza poważna kłótnia z Harrym. A także z Lot. Zayn wrócił. A ja jestem w tym samym gównie co pół roku temu, no prawie...

-Cher zaczekaj! –usłyszałam za plecami, ale nie reagowałam modląc się w myślach, ze ten ktoś mówi do innej osoby, może do tego chłopaka, który przed chwilą przechodził obok mnie, kogo ty chcesz oszukać?!
W końcu się odwróciłam:
-Co jest? –zapytałam łagodnie.
-Chciałam pogadać, no wiesz- a kto niby chciałby ze mną gadać w takim stanie? Lottie.
-Teraz już wszystko wiem, okłamałaś mnie, albo raczej nie powiedziałaś mi czegoś tak bardzo ważnego.
-Wiesz, że nie chciałam.
-Wiem. –odwróciłam się od niej i dalej szłam swoją drogą
-Czy teraz już wszystko jest ok.
-Nie. Powiedziałam, że wiem, ale nie, że rozumiem.
-Przepraszam cię. –spuściła głowę.

Wiedząc, że już nic nie wskóra odeszła. Szłam sobie już pustą drogą, w końcu nikt normalny nie chodzi o tej godzinie samemu po mieści. Ciemnie uliczki nigdy mnie nie straszyły, to był mój drugi dom. W ciągu tak krótkiego czasu, tak wiele się zdarzyło. Pamiętam ten okropny list od Zayna, który zmienił wszystko. Nadal go trzymam zawsze przy sobie, bo gdy myślę o nim i o nas, ten list mi przypomina jakim jest kutasem. Krótki list, a tak raniący:



Droga Cher
Sam nie wiem po co piszę ten list, może po to by moje sumienie się zamknęło, w końcu. A może po to, bo mi na Tobie zależy zależało. Tak nagle wyjechałem nawet porządnie się z Tobą nie żegnając.
Ale to już się skończyło, nie ma już nas i nigdy nie było. Może dawałem Ci złudne nadzieje, ale nie chciałem tego. Nie chciałem takiego życia. Znudziłem się tym i Tobą, dlatego wyjechałem i nie wiem kiedy wrócę. Prawdopodobnie w przyszłym roku, ale Ty już  będziesz dorosła i niepotrzebna mi. Jeśli myślisz, że wrócę dla Ciebie to jesteś żałosna. Nie obwiniam Cię o nic. Biorę wszystko na siebie. Ale nie bądź zła, że jak wrócę to wszystko może się zmienić. I sanshini nie płacz.
Już nie twój Zayn.

Już nawet nie pamięta jak na niego mówiłam, a jak on na mnie, a może to tylko literówka. A z resztą nie interesuje mnie to. Wcale, że nie. –odezwało się moje sumienie. Myślałam, że już dawno go nie mam. Właściwie to co ja robie na tej ulicy, w końcu mogę wrócić do domu. Do swojego domu, gdzie on pewnie siedzi sam zamkniętym pokoju. A może będzie na ciebie czekał .–znów odezwał się ten dziwny głosik w mojej głowie.
Szybkim krokiem zaczęłam się kierować w stronę mojego samochodu, gdzie go zaparkowałam? Muszę jak najszybciej jechać do domu się położyć, bo jestem już tym wszystkim zmęczona. W końcu mam prawo iść do własnego domu i odpocząć. Mam tylko wielką nadzieję, że starzy nie zrobią mi kolejnego nudnego wykłady, na temat odpowiedzialności, bo dwie godziny pójdą się jebać.

***
Wchodząc po cichutku do domu zastała mnie... cisza? Co do jasnej cholery się tu dzieje, czemu nikogo tu nie ma. Nawet naszego lokaja. Ojciec już dawno powinien wrócić z pracy? Trochę mnie to przerażało w takich sytuacjach pewnie poszłabym do Lot, bo nie lubię sama siedzieć, w takiej ciszy.
Biegiem ruszyłam po schodach do swojego pokoju, po drodze omijając jak słoń po kilka schodków. Przerażała mnie ta pustka, jak wtedy, gdy miałam cztery lata. Dlatego jak małe dziecko ze spuszczoną głową poszłam w stronę mojego królestwa. Zamknęłam z hukiem drzwi, no co w końcu nikogo nie ma, a musiałam się jakoś wyczyść. Zsunęłam się po nich, chowając głowę w kolana, a oczy w dłonie. Tak strasznie chciało mi się płakać, ale z niewiadomych przyczyn, żadna łza nie chciała spłynąć.
Gdy już tak tu sama w ciemności siedziała przypominało mi się mnóstwo miłych rzeczy, które mnie spotykały, a ja tu siedzę i się smucę. Jednak te wszystkie chwile z dzisiejszej perspektywy są takie smutne i przygnębiające.

***
-Czy ty kiedykolwiek trafisz do tego kosza? –jęknął Zayn
-Zapewne nie –znów rzuciłam, ale i tak mi się nie udało
-To po co ja tu w ogóle stoję?
-By mi kibicować?
-Sam nie wiem. –powiedział pod nosem i pokręcił głową z bezradności
-Ale spójrz na to z innej strony jest ładna pogoda, a my byśmy siedzieli w domu? –na chwilę zaprzestałam moich prób, by trochę przekonać o mojej racji.
-Jeśli dla ciebie ładna pogoda to minus jedenaście stopni i ani grama śniegu to ja nic już nie rozumiem.
-Ja też, ale czy nie o to chodzi? –znów kolejna próba rzutu
-To nie ma sensu ,czy ty zawsze musisz mówić tak poplątanym językiem, zaprzeczając  temu co mówisz?
-Wiem, a czy ty zawsze musisz mieć racje?
-Sam nie wiem... –sztucznie się zastanawiał –TAK! -podbiegł do mnie i wyrwał piłkę robiąc dwutakt i trafiając do kosza.
-Tak to się robi sunshine! Zayn Malik trafił do kosza za dwa punkty cała arena krzyczy! –udawał komentatora –A teraz wspaniała Cher Lloyd trzyma piłkę i czeka na rzut za trzy punkty. Jeśli trafi wygra mecz, w jej rękach jest zwycięstwo lub przegrana jej zespołu. Przygotowuje się. Rzuca i...trafia?
-Tak! Cała arena krzyczy –teraz ja udawałam jego.
-Ale jak ty, przecież ty nigdy nie...?  –wymachiwał śmiesznie rękami.
-Oj Zayni może masz zawsze racje, ale ja zawsze postawie na swoim i wreszcie mi się udało –powiedziałam z taką powaga w głosie, jak na jakimś przemówieniu, kładąc obydwie ręce na jego ramionach.
***
Zawsze mnie wspierał, nawet jeśli tego głośno nie mówił, miałam go obok siebie. Ale gdy wyjechał, musiałam nauczyć sama sobie radzić. Być samodzielnym nie jest proste, ale wtedy zbliżyliśmy się z Harrego. Myśleliśmy, że z tego coś wyjdzie, ale jakoś tak zostaliśmy przyjaciółmi i jest nam z tym dobrze. Dlatego teraz chodzą plotki, że jesteśmy parą. Jednakże niedoszłą.
Z moich rozmyśleń o niczym wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości.

Od: Nieznany


To jeszcze nie koniec...

~ ~ ~
Wreszcie coś jest! (JEJ!) Ostatnio zapomniałam coś dodać, dlatego jutro albo pojutrze także coś się pojawi. A niedługo przed świętami, czyli w nadchodzącym tygodniu będzie niespodzianka. Nie wiem czy wam się spodoba, ale na pewno to jakaś odskocznia od zwykłych rozdziałów. 
Pozdrawiam was bardzo serdecznie i mam nadzieje, że nie chorujecie

BŁAGAM WAS NA KOLANA (HEH) O KOMENTARZE
xo Izzy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz