Ja z Harrym też poszliśmy, by pogratulować zwycięscy.
Wtem drzwi się otworzyły, a z nich wyszła postać...
...chłopaka? Chłopaka w czapce z daszkiem i
czarnej kurtce. Szlak, a ja już myślałam, że wygra dziewczyna inna niż ja. Może
nie miałam zbyt dobrego samochodu, ze względu na to, że starzy by się skapnęli
do czego go wykorzystuje, przecież aż tacy głupi nie są, ale jakoś mi
szło. Zaraz! Nagle osłupiałam, ja tego
chłopaka znam. Zdjął czapkę, a z pod niej wyszły kruczoczarne włosy. Przecież
to... to Zayn. Szybko odwróciłam się plecami do niego, ale nadal tam stałam, po
prostu nie mogłam się ruszyć. Dla pewności jeszcze raz się odwróciłam i
zerknęłam na niego, a wtedy nasze tęczówki się potkały. Byłam taka wściekła na
siebie, że dałam się nabrać. Uśmiechnęłam się chamsko i chciałam się
przepychać, w stronę swojego samochodu, ale tłum ludzi mi to uniemożliwiał.
-I co miła niespodzianka!- zawołał złośliwie ponownie
tego dnia Niall. Jak on lubi się nade mną znęcać. Zresztą ja też nad nim.
-Nie raczej zawód, że nie miałeś wypadku. –patrzył na
mnie wściekły, a ja na niego.
-A nie przywitasz się, ze starym znajomym. –zapytał sarkastycznie
-Z Jamesem już się widziałam.
-Przecież
wiesz o kim mówię, nie udawaj głupiej.
-Głupia
byłam przyjaźnią się z wami wszystkimi.- aż się we mnie zagotowało.
-Tchórz!
Teraz to już mnie mało obchodziło, co o mnie pomyślą. Mogła nazywać mnie tchórzami albo innymi szmatami. Ja po prostu usiłowałam stamtąd uciekać jak najdalej. Odeszłam od niego po drodze potrąciłam go ramieniem, by przejść.
***
-Cher
uśmiechnij się wreszcie, jest tak ładnie, a ty cały dzień siedzisz w łóżku, w moim
łóżku.
-Jak
chcesz mogę się wyprowadzić.
-I gdzie
niby pójdziesz? Bo do domu wątpię.
-Gdziekolwiek.
–już szłam by zabrać swoje rzeczy.
-Nie
wygłupiaj się. –złapał mnie za
przedramię.
-Ja mam
się nie wyłupiać. To ty daj mi spokój.
-Cher
spokojnie, jestem za ciebie odpowiedzialny i nigdzie cię nie puszczę.
-Już nie
jesteś, jestem dorosła. Dam ci już spokój, bo tak musisz się mną zajmować.
-Łapiesz
mnie za słówka!
-Odciążę cię z tego obowiązku, wyprowadzając się stąd.
Będziesz mógł się pieprzyć w końcu z tymi wszystkimi ździrami. –wszystko co
miałam w ręku, czyli moje ubrania, rzuciłam w miejsce w którym stałam.
Skierowałam się w stronę wyjścia. Byłam pewna,
że teraz za mną nie pójdzie. Wiedziałam co powiedzieć, by go zabolało. To samo powiedziała mu jego
była zrywając z nim, którą tak bardzo kochał. Teraz trochę żałuje, że tak go
potraktowałam, przez ten niewyparzony język.
***
Od paru godzin włóczyłam się po mieście,
wypalając już chyba całą paczkę fajek. To była pierwsza poważna kłótnia z Harrym.
A także z Lot. Zayn wrócił. A ja jestem w tym samym gównie co pół roku temu, no
prawie...
-Cher zaczekaj! –usłyszałam za plecami, ale nie
reagowałam modląc się w myślach, ze ten ktoś mówi do innej osoby, może do tego
chłopaka, który przed chwilą przechodził obok mnie, kogo ty chcesz oszukać?!
W końcu się odwróciłam:
-Co jest? –zapytałam łagodnie.
-Chciałam pogadać, no wiesz- a kto niby chciałby ze mną
gadać w takim stanie? Lottie.
-Teraz już wszystko wiem, okłamałaś mnie, albo raczej nie
powiedziałaś mi czegoś tak bardzo ważnego.
-Wiesz, że nie chciałam.
-Wiem. –odwróciłam się od niej i dalej szłam swoją
drogą
-Czy teraz już wszystko jest ok.
-Nie. Powiedziałam, że wiem, ale nie, że rozumiem.
-Przepraszam cię. –spuściła głowę.
Wiedząc, że już nic nie wskóra odeszła. Szłam
sobie już pustą drogą, w końcu nikt normalny nie chodzi o tej godzinie samemu
po mieści. Ciemnie uliczki nigdy mnie nie straszyły, to był mój drugi dom. W
ciągu tak krótkiego czasu, tak wiele się zdarzyło. Pamiętam ten okropny list od
Zayna, który zmienił wszystko. Nadal go trzymam zawsze przy sobie, bo gdy myślę
o nim i o nas, ten list mi przypomina jakim jest kutasem. Krótki list, a tak
raniący:
Droga Cher
Sam nie wiem po co piszę ten list, może po to by moje sumienie
się zamknęło, w końcu. A może po to, bo mi na Tobie zależy zależało. Tak
nagle wyjechałem nawet porządnie się z Tobą nie żegnając.
Ale to już się skończyło, nie ma już nas i nigdy nie
było. Może dawałem Ci złudne nadzieje, ale nie chciałem tego. Nie chciałem
takiego życia. Znudziłem się tym i Tobą, dlatego wyjechałem i nie wiem kiedy wrócę.
Prawdopodobnie w przyszłym roku, ale Ty już
będziesz dorosła i niepotrzebna mi. Jeśli myślisz, że wrócę dla Ciebie to
jesteś żałosna. Nie obwiniam Cię o nic. Biorę wszystko na siebie. Ale nie bądź
zła, że jak wrócę to wszystko może się zmienić. I sanshini nie płacz.
Już nie twój Zayn.
Już nawet nie pamięta jak na niego mówiłam, a
jak on na mnie, a może to tylko literówka. A z resztą nie interesuje mnie to. Wcale, że nie. –odezwało się moje
sumienie. Myślałam, że już dawno go nie mam. Właściwie to co ja robie na tej ulicy,
w końcu mogę wrócić do domu. Do swojego domu, gdzie on pewnie siedzi sam
zamkniętym pokoju. A może będzie na
ciebie czekał .–znów odezwał się ten dziwny głosik w mojej głowie.
Szybkim krokiem zaczęłam się kierować w stronę
mojego samochodu, gdzie go zaparkowałam? Muszę jak najszybciej jechać do domu
się położyć, bo jestem już tym wszystkim zmęczona. W końcu mam prawo iść do
własnego domu i odpocząć. Mam tylko wielką nadzieję, że starzy nie zrobią mi
kolejnego nudnego wykłady, na temat odpowiedzialności, bo dwie godziny pójdą
się jebać.
***
Wchodząc po cichutku do domu zastała mnie...
cisza? Co do jasnej cholery się tu dzieje, czemu nikogo tu nie ma. Nawet naszego lokaja. Ojciec już dawno
powinien wrócić z pracy? Trochę mnie to przerażało w takich sytuacjach pewnie
poszłabym do Lot, bo nie lubię sama siedzieć, w takiej ciszy.
Biegiem ruszyłam po schodach do swojego pokoju,
po drodze omijając jak słoń po kilka schodków. Przerażała mnie ta pustka, jak
wtedy, gdy miałam cztery lata. Dlatego jak małe dziecko ze spuszczoną głową
poszłam w stronę mojego królestwa. Zamknęłam z hukiem drzwi, no co w końcu
nikogo nie ma, a musiałam się jakoś wyczyść. Zsunęłam się po nich, chowając
głowę w kolana, a oczy w dłonie. Tak strasznie chciało mi się płakać, ale z
niewiadomych przyczyn, żadna łza nie chciała spłynąć.
Gdy już tak tu sama w ciemności siedziała
przypominało mi się mnóstwo miłych rzeczy, które mnie spotykały, a ja tu siedzę
i się smucę. Jednak te wszystkie chwile z dzisiejszej perspektywy są takie
smutne i przygnębiające.
***
-Czy ty kiedykolwiek trafisz do tego kosza? –jęknął
Zayn
-Zapewne nie –znów rzuciłam, ale i tak mi się nie
udało
-To po co ja tu w ogóle stoję?
-By mi kibicować?
-Sam nie wiem. –powiedział pod nosem i pokręcił głową
z bezradności
-Ale spójrz na to z innej strony jest ładna pogoda, a
my byśmy siedzieli w domu? –na chwilę zaprzestałam moich prób, by trochę
przekonać o mojej racji.
-Jeśli dla ciebie ładna pogoda to minus jedenaście stopni
i ani grama śniegu to ja nic już nie rozumiem.
-Ja też, ale czy nie o to chodzi? –znów kolejna próba rzutu
-To nie ma sensu ,czy ty zawsze musisz mówić tak
poplątanym językiem, zaprzeczając temu co
mówisz?
-Wiem, a czy ty zawsze musisz mieć racje?
-Sam nie wiem... –sztucznie się zastanawiał –TAK!
-podbiegł do mnie i wyrwał piłkę robiąc dwutakt i trafiając do kosza.
-Tak to się robi sunshine! Zayn Malik trafił do kosza
za dwa punkty cała arena krzyczy! –udawał komentatora –A teraz wspaniała Cher
Lloyd trzyma piłkę i czeka na rzut za trzy punkty. Jeśli trafi wygra mecz, w
jej rękach jest zwycięstwo lub przegrana jej zespołu. Przygotowuje się. Rzuca
i...trafia?
-Tak! Cała arena krzyczy –teraz ja udawałam jego.
-Ale jak ty, przecież ty nigdy nie...? –wymachiwał śmiesznie rękami.
-Oj Zayni może masz zawsze racje, ale ja zawsze
postawie na swoim i wreszcie mi się udało –powiedziałam z taką powaga w głosie,
jak na jakimś przemówieniu, kładąc obydwie ręce na jego ramionach.
***
Zawsze mnie wspierał, nawet jeśli tego głośno
nie mówił, miałam go obok siebie. Ale gdy wyjechał, musiałam nauczyć sama sobie
radzić. Być samodzielnym nie jest proste, ale wtedy zbliżyliśmy się z Harrego.
Myśleliśmy, że z tego coś wyjdzie, ale jakoś tak zostaliśmy przyjaciółmi i jest
nam z tym dobrze. Dlatego teraz chodzą plotki, że jesteśmy parą. Jednakże
niedoszłą.
Z moich rozmyśleń o niczym wyrwał mnie dźwięk
przychodzącej wiadomości.
Od: Nieznany
To jeszcze nie koniec...
~ ~ ~
Wreszcie coś jest! (JEJ!) Ostatnio zapomniałam coś dodać, dlatego jutro albo pojutrze także coś się pojawi. A niedługo przed świętami, czyli w nadchodzącym tygodniu będzie niespodzianka. Nie wiem czy wam się spodoba, ale na pewno to jakaś odskocznia od zwykłych rozdziałów.
Pozdrawiam was bardzo serdecznie i mam nadzieje, że nie chorujecie
Pozdrawiam was bardzo serdecznie i mam nadzieje, że nie chorujecie
BŁAGAM WAS NA KOLANA (HEH) O KOMENTARZE
xo Izzy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz