sobota, 22 listopada 2014

Twitter info.

Szybka informacja:
Zapraszam na mojego twittera  
A także oznaczajcie mnie
xo Izzy

Rozdział 2


„Uwaga wszystkim przyjechał nasz honorowy gość...-odezwał się jakiś koleś z megafonu- ...chodź tu, nie wstydź się...

...Zayn, chodź do nas!”

Co!? Kolejny raz to powtarzam, tym razem w myślach. Wszystko dopiero złożyło mi się w całość.
Ale jak to, miał wrócić wieczorem. Idiotko wróci wieczorem, ale do domu. Czemu ja jestem taka głupia, i czemu ponownie komuś zaufałam , przecież wszyscy i tak mnie okłamują, czemu myślałam, że jest moją przyjaciółką.
Swój wściekły wzrok przeniosłam na bezbronną Lottie. Moje mięśnie się napięły i naprawdę prawie się na nią rzuciłam, ale Harry złapał mnie za ramiona i trzymał mocno, stojąc za mną.

-Nie rób nic, czego będziesz potem żałować.- szepnął mi do ucha.

Właśnie to zrobiłam, ufając jej. Już nie słyszałam co się dzieje w okół mnie. Może Loczek miał rację powinnam się uspokoić, ale jak! Wypuściłam głośno powietrze i zaczynałam się powoli rozluźniać. Gdy przyjaciel poczuł, że już wszystko okej to rozluźnił uścisk, ale jeszcze mnie nie puszczał wiedząc, że nie wiadomo co mi przyjdzie do głowy.

-Jak mogłaś- mówiłam spokojnie, a Lottie jeszcze bardziej się wystraszyła moim stanem- czemu, czemu mi nie powiedziałaś?

-Nie mogłam, bałam się.

Nagle wszyscy zaczęli klaskać na cześć chłopaka który był tym pieprzonym honorowym gościem. Zauważyłam, ze Niall i Louis się ulotnili i stali już daleko od nas obok czarnowłosego.

-Nie chciałam cię bardziej zranić.
-Mnie już nie da się bardziej zranić, a i tak wiedziałam, że dziś wraca. Pogadamy kiedy indziej.- odwróciłam się w stronę Harrego i kiwnęłam głową w stronę wyjścia.

Chłopak od razu zrozumiał, razem kierowaliśmy się w stronę wyjścia. Dla otuchy złapał mnie za rękę. Czułam na sobie czyjś wzrok, ale bałam się, ze to jego wiec spuściłam głowę i szłam dalej.
Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy do Loczka domu, tak po prostu. Całą drogę milczeliśmy, albo raczej ja się nie odzywałam, bo Harry próbował nawiązać ze mną jakiś kontakt, ale bezskutecznie. Nim się obejrzałam, byliśmy na miejscu. Zaparkowałam do garażu obok jego mieszkania, bo stał pusty i zgasiłam silnik, a my nadal siedzieliśmy w ciszy.

-Chodź, dziś nocujesz u mnie.

Zabrał mnie do siebie, do sypialni. Usiedliśmy na łóżku, a ja od razu wtuliłam się w niego i zaczęłam cichutko szlochać.

-Cher.-chyba nawet nie czekał na moją odpowiedź, bo zaczął dalej mówić-Nie płakałaś, gdy uciekł ci pies, którego dostałaś od Niego, gdy zmarła ci babcia, nie płakałaś , po kłótni z rodzicami, gdy dostałaś od Niego list też nie, a nawet  wtedy, gdy wyjechał i cię zostawił- potrafi dobić-Ale, nie rozumiem czemu płaczesz teraz. Cher? Spójrz na mnie sunshine.- podniosłam głowę oraz delikatnie uśmiechnęłam się, bo właśnie tak nazywał mnie Zayn, a Harry doskonale wiedział o tym, że poprawi mi tym humor, ale znów pomyślałam ile nas łączyło i co się stało, a jedna samotna łza powoli zaczęła spływać po mojej bladej twarzy- nie płacz już, bo wiesz jak nie lubię jak się smucisz.

-Dobrze.- zamruczałam jak mała dziewczynka
-Ok żołnierzu teraz idziesz się umyć i oglądamy film.- powiedział grubym głosem jak na tych komediach.
-Tak jest sierżancie Styles- wstałam na baczność i zasalutowałam.
-Spocznij.

Chciałam już iść do jego łazienki, ale jeszcze raz się w niego wtuliłam szepcząc cichutko „Dziękuje”, do jego ucha.

***

Już czyściutka i przebrana w swój dres, który zawsze czysty czeka na mnie tu  i bluzkę Harrego pomaszerowałam do salony. Rozwaliłam się na kanapie i razem zaczęliśmy oglądać film. Był chyba denny, sama nie wiem , bo szybko zasnęłam, a może to nie film był słaby, a ten dzień?

Ranek

-Przestań już.
-Nie. –sprzeciwił się chłopak
-Doskonale wiesz, że czym dłużej będziesz mnie namawiał  tym ja będę trwała przy swoim.
-Wiem, ale warto spróbować.

Harry cały ranek namawiał mnie, żebym pojechała do Lottie i pogadała z nią. Ale ile można gadać właściwie jest już wieczór, a on jest nadal taki uparty. Wiem, że ma rację, ale ja jak na razie nie mam siły na to. Nie jestem gotowa na tak po prostu wybaczenie jej. Jestem na nią tak cholernie wściekła.
Zmęczona paplaniną loczka poszłam do jego sypialni i wyjęłam zapasowe moje ciuchy z jego szafy. Tym razem ubrałam się w czarne leginsy z wysokim stanem, biały crop top, skurzana kurtka, bez rękawów i szpilki. Zrobiłam makijaż z tego co miałam przy sobie, czyli wytuszowałam rzęsy brązową kredką zaznaczyłam brwi i oczy, a usta pomalowałam pomadką, w kolorze skóry. Wyszykowana poszłam do Harrego, który swoją drogą już dawno był ubrany i czekał przy drzwiach na mnie. Czasem się zastanawiam skąd on wie co ja mam zamiar zrobić.

-To gdzie jedziemy?- zapytałam się go jak zawsze
-Może do Lottie.
-Powtórzę pytanie, gdzie jedziemy.
-Może do...hmm...do ciebie podobnież nikogo niema.
-Skąd  wiesz? No tak Lot. Nie, mam inny pomysł. Jedźmy na wyścigi, dawno nas tam nie było.
-Może.
-Nie obrażaj się...
-Nie jestem obrażony- od razu zaprzeczył.
-Zrobimy imprezę u mnie w niedziele.-zachęciłam go.
-Ok, to jedźmy.-Harry uwielbiał imprezy, a jeszcze bardziej takie, na które przychodzą dziewczyny, jest dużo alkoholu i niezły towar, czyli po prostu lubi moje imprezy.

***

-James!- pomachałam blondynowi i podeszłam do chłopaka, który przyjmował zakłady.
-Cher!- objął mnie w pasie i podniósł do góry.
-Dawno cię nie było.
-No wiesz szkoła- zapadła cisza, a za chwilę obydwoje się głośno zaśmialiśmy.
-Jest z tobą Harry.
-Tak, podrywa jakąś laskę.
-I co będziecie się dziś ścigać- dźgnął mnie łokciem w bok
-Nie, raczej nie.
-Jest duża stawka-pokazał na plik banknotów, który miał w reku.
-Koniec pogadusze dzieciaki, bo ktoś tu chce się ścigać- odezwał się złośliwie Horan, który nagle się pojawił.
-Kto niby, bo nikogo nie widzę- zaczęłam się rozglądać, omijając przy tym farbowanego blondyna.
-Ha ha- powiedział sarkastycznie- w humorze jak zawsze, Lloyd.
-A żebyś wiedział Horan.
-Dawaj kasę i spadaj.
-A co ty dziś się nie ścigasz? Jak mi przykro. –udał, że się smuci.
-Nie twój interes.
-O szkoda, pewnie się boisz, że znów przegrasz?
-Nie. Boję się, że znów wjedziesz w drzewo, gdy ja będę przejeżdżać linię mety, ZNOWU- zaakcentowałam ostatnie słowo.
-Zamknij się głupia szmato.
-Ej Niall uspokój się- opanował go James- wsiadaj do wozu, bo wyścig się zaraz zacznie, ale najpierw zapłać za start.
-Za dwóch.-podął mu kasę
Co Louis też się ściga? Lot by się wkurzyła. O czym ja myślę. Przecież...
-Pieprz się.
-Z wielką przyjemnością.
-Chcesz machnąć flagą, na start?- wyrwał mnie z zamyślenia James.
-Jasne, zawsze chciałam to zrobić- powiedziałam piskliwym głosikiem, jakbym mu była wdzięczna za uratowanie życia, właściwie to jestem mu za to wdzięczna... nieważne.
-Wiem, trzymaj.- podał mi czerwoną flagę i razem poszliśmy na startu.
-Uwaga wszyscy zgłoszeni,  na star!- powiedział przez megafon blondyn, a cztery samochody zaparkowały przed  linią namalowaną sprejem- zasady są łatwe, ale i tak je przypomnę. Po pierwsze nie dać złapać się przez policję, po drugie kto wygrywa zgarnia kasę, a po trzecie niech wygra szybszy. Idź Cher.- zwrócił się do mnie na koniec, klepiąc w tyłek ,a za to dostał w głowę.

Powolnym krokiem szłam w stronę linii. Po drodze przypatrywałam się każdemu samochodowi.
Pierwszy był na sto procę Niall, w końcu on uwielbia niebieskie samochody, tym razem miał Nobla M600, drugim zawodnikiem był Mark, poznaliśmy się przelotnie, był w Ascari A10, w kolorze żółtym, następnie stał srebrny Pagani Huayra , w którym zapewne zasiadał Louis, ale nie bardzo go widziałam, a ostatni to czarny jak smoła  Hennessy Venom GT, w całej okazałości, jeden z najlepszych samochodów świata.  Posiada on 7-litrowy silnik V8 o mocy 1261 KM, przyciemniane szyby i fantastyczny dizajn. To chyba jeden z najcudowniejszych  cudów świata. Gdy już wreszcie stałam na właściwym miejscu:

-Silniki w ruch-odezwały się, usłyszałam różne dźwięki tych maszyn, ale wszystkie inne przyćmił Hennessy, wpatrywałam się jak zaczarowany, a równocześnie przypatrując się, kto w nim siedzi. Chyba jakaś dziewczyna, bo zobaczyłam wiszącą bransoletkę, na lusterku w środku.-Do startu...-flaga w bok- gotowi...-flaga w górę- start!- flaga w dół- wszystkie samochody natychmiastowo ruszyły, rozwiewają mi włosy
-Cher! Chodź jedziemy na metę!- krzyknął do mnie Harry

***
-Harry widziałeś tam wtedy stał Hennessy Venom GT! Na pewno wygra.
-Widziałem jedynie jak wpatrywałaś się w ten samochód jakby był twoim skarbem.- wywróciłam oczami
-Chciałabym- westchnęłam-Myślisz, że wygra , ten samochód to bestia, powinien wygrać...
-Też tak myślę, ale to tylko i wyłącznie w rękach kierowcy.
-Wydaje mi się, ze to dziewczyna, ale pierwszy raz widzę ten samochód na żywo.
-Może, kto to może wiedzieć. O patrz jadą!



Do mety zbliżał się pojedynczy samochód, a tuż za nim żółta plamka. Czyli, że był to Mark, a przed nim...Tak to był Hennessy, który zdolnie zajeżdżał mu drogę przykażdej próbie wyminięcia go. Byli coraz bliżej, a ja zamknęłam oczy, bo nie mogłam na to patrzeć. O boże jak ja się ekscytuje, ostatni raz takie emocje na wyścigach przeżywałam pół roku temu, gdy brał w nich udział Z...Uh...nieważne. Otworzyłam oczy, bo usłyszałam pisk opon, metę pierwszy przekroczył...no pewnie wiedziałam Hennessy Venom GT. Wszyscy zgromadzili się w okół samochodu i zaczęli krzyczeć. Ja z Harrym też poszliśmy, by pogratulować zwycięscy. Wtem drzwi się otworzyły, a z nich wyszła postać...

~ ~ ~
Jak myślicie, to Lot siedzi za kierownicą? Czy może jeszcze nie znana Cher dziewczyna? Mam wielką nadzieje, że się spodobało i do następnego ;)

Piszcie komentarze pod spodem.
xo Izzy


sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 1

***

-Ale jak to wyjeżdżasz?!- krzyknęła płaczliwym głosem.
-Muszę, przykro mi. -pogładził ją po włosach i pocałował w nie.
-Kiedy wrócisz?
-Za 2 tygodnie? Za miesiąc? Rok? Sam nie wiem. -wzruszył lekceważąco ramionami.
-Przestań!
-Za 2 dni, wyjeżdżam, musisz się z tym pogodzić.
Jeszcze bardziej posmutniałam.
-Nie martw się -powiedział twardo -Będę przy tobie do póki świat się nie zawali.
-Ale mi już się zawalił.

***

-Proszę zostań. -powiedziała ze smutkiem w głosie.
-Sorry, ale wszystko już załatwione, ty nic tego nie zmienisz.
-Ale..
-Daj już sobie spokój.
-A gdzie będziesz, czemu ja nic nie wiem?!
-Na szkoleniu.
-Pamiętaj żeby zadzwonić.
-Zobaczymy.
-Czemu taki jesteś?!
-Uspokój się i w końcu ogarnij, to nie koniec świata. Pa. -powiedział jakby się nią brzydził, to właśnie ją najbardziej zabolało.

Już wtedy wiedziała, że swojego Zayna straciła, a jak wróci będzie tylko gorzej. I wsiadł do dużego samochodu, żegnając się głupim „Pa”. Znienawidziła go, ale nadal bardzo kochała.

6 miesiące później
Najgorsze były pierwsze dni. Na początku czułam strach o niego, potem ból, że mnie zostawił, następnie pogardę do siebie, teraz tylko gniew. Nienawidzę go i nic to nie zmieni. Podsłuchałam ostatnio jak ojciec gadał z matką i mówili, że Zayn wraca jutro wieczorem. Na początku cieszyłam się, jak głupia, ale to trwało niecałą minutę, bo potem przypomniało mi się, że ani nie napisał do mnie od pożegnanie, ani razu nie zadzwonił. Kompletne zero, och przepraszam miesiąc od jego zniknięcia przyszedł list do mnie, od niego, że jestem żałosna i nie ma ochoty na kontakt ze mną, ja w tamtym czasie też nie miałam. Zakochałam się w nim przez tak długi czas, a znienawidziłam przez ułamek sekundy.

Następny dzień
Jak zawsze rano wstałam do szkoły, bo dziś piątek, a starzy mi nie odpuszczą jak nie wstanę. Naciągnęłam mocniej kołdrę na głowę. To i tak nic nie dało, bo czułam te ciepłe promienie słoneczne na sobie. Zrzuciłam pierzynę na ziemię i spróbowałam się podnieść, dopiero za czwartym razem mi się to udało, oczywiście z mojego lenistwa. Przeciągnęłam się i głośno ziewnęłam. Zgramoliłam się z łóżka i powędrowałam szurając do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam zęby. Włosy porządnie wyszczotkowałam i zrobiłam sobie makijaż. Wyszłam nadal w ręczniku do mojego pokoju, w którym zostało pościelone łóżko zapewnie przez naszego lokaja. Przebrałam się w moje ulubione czarne rurki, tego samego koloru crop top, kurtkę moro i dla wygody conversy. Zbiegłam na dół do jadalni by wziąć ze sobą jabłko i szybko się stąd ulotnić.

-Panienko Cher, a nie zje panienka porządnego śniadania? -zapytał Victor, lokaj.
-Nie, innym razem.
-Córciu już wychodzisz do szkoły -zauważyłam wchodzącą matkę w szlafroku.
-Taaa -przeciągnęłam chamsko ostatnią samogłoskę, co zresztą mam w zwyczaju -Ale w ogóle co cie to obchodzi -skrzywiłam się, bo już nie mam siły na patrzenie na nią - Naiwniak - powiedziałam sama do siebie
-A gdzie masz torbę z książkami?
Nie odpowiadając trzasnęłam frontowymi drzwiami. Weszłam do garażu, gdzie czekało już na mnie moje nowe autko.

Jak najszybciej się dało odpaliłam silnik i wyjechałam z mojej posesji w stronę domu mojego przyjaciela. Docisnęłam pedał  gazu, bo wiem, że nie lubi, gdy musi na mnie czekać. Po niecałych dziesięciu minutach, byłam przed mieszkaniem chłopaka.

-Łał dziś się nie spóźniłaś.
-Ciebie też miło widzieć Harry.
-Ekstra samochód- spojrzał na mojego ford mustanga z ‘69.

Usiadł na miejscu pasażera obok mnie, a ja ruszyłam, nie czekając  nawet na jego zapięcie pasów, bo i tak by tego nie zrobił.

-Starzy mi zafundowali w nagrodę, że przez ostatnie dwa tygodnie chodziłam grzecznie do szkółki.
-Oh to ja mam do czynienia z wzorową uczennicą. -zaczął mówić tak piskliwym głosem, jak nasza dyrektorką, z którą w końcu tak „dobrze się znamy”.
-Przestań! -zaczęłam się śmiać, sama do końca nie wiem z czego.
-A właściwie to do kąt jedziemy, bo do szkoły raczej nie. -jak on dobrze mnie zna
-Może, na plażę ma być sporo ludzi, bo jest impreza, sama nie wiem z okazji czego.
-Nie martw się i tak się wkręcimy na nią.
-Nie mniemam paniczu Styles -teraz to ja przedrzeźniałam mojego lokaja .

Reszta drogi zeszła nam na gadaniu o pierdołach, z resztą jak zawsze. Harry prawie całą naszą podróż jęczał, że chce się przejechać tym cackiem. A ja mu tłumaczyłam setny raz, że nie, dopóki w końcu nie zda prawka, ponieważ oblał już sześć razy, a świetnie jeździł samochodami. Jednak każdy z egzaminatorów oblewa go za zbyt szybką i gwałtowną jazdę. W końcu dojechaliśmy, ale szukaliśmy wolnego miejsca na parkingu

-O tam jest!- pokazała mi Harry.
-Spoko.

Szybciutko zaparkowałam, na wyznaczonym miejscu, ale prawie ktoś mnie nie stuknął. Jakiś frajer w czarnym BMW, swoją drogą jakiś stary model.

-Idiotka! -tylko usłyszałam i pokazałam mu środkowy palec, żeby się odwalił.

To nie moja wina, że troszeczkę agresywnie jeżdżę. No trudno się mówi.

-Widziałaś, komu przed chwilą zajęłaś miejsce?
-Nie. -powiedziałam obojętnie.
-To był Niall z Louisem.
-Co te dwa barany tu robią?!
-Nie mam pojęcia, ale nie przejmuj się.
-Nie mam takiego zamiaru.
Chłopak wysiadł, a ja jeszcze przez chwilę musiałam jeszcze pozbierać myśli...
-Madmłazel -z zamyślenia wyrwał mnie zachrypnięty, z lekka naciąganym akcentem  głos Loczka.

Zachichotałam i wysiadłam z wozu, zamknęłam go i razem poszliśmy się rozejrzeć.

***

-Strasznie dużo ludzi! -przez głośną muzykę ledwo słyszałam przyjaciela- Chodź, gdzieś! -złapał mnie mocno za rękę i wyciągnął z tłumu.
-Lubię imprezy, ale to lekka przesada. -odezwałam się.
-Spójrz, to chyba jakaś impreza powitalna. -pokazał mi na długi plakat, z napisem powieszony na dwóch sztucznych palmach.
-„Witaj z powrotem stary” -zacytowałam.
-Ciekawe kto to? Może jakiś nasz „stary”znajomy, na pewno...
-Nie filozofuj Harry, lepiej chodźmy się napić czegoś i ty stawiasz, bo nie wzięłam portfela.
-Ok.

Nadal trzymając się za ręce poszliśmy w stronę baru. Często chodzimy za rękę i niektórzy myślą, że jesteśmy parą, ale boją się zapytać, z resztą nie dziwie się, w szkole wszyscy nas znają i wiedzą do czego jesteśmy zdolni, ale i tak zapraszają nas na wszystkie imprezy. Pewnie dlatego, bo, gdy my jesteśmy każdy chce przyjść, można powiedzieć, że jesteśmy popularni, ale raczej z tej złej strony imprezowiczów i wrogów publicznych.

-Siema. -Harry przywitał się z barmanem nawet nie mam pojęcia skąd się znają, Harry ma wszędzie znajomych, a jak on ma to ja też, dlatego zawszę nam sprzedawali alkohol, także inne używki, w końcu dopiero można pić itp. Od 21 roku życia, ale zasady są po to by je lekko naginać-dwa piwa.
-Trzymaj -podał mi jedno. -Ale ty prowadzisz. -cofnął lekko rękę, droczyła się ze miną
-Oj dawaj. –zabrałam mu kufel z białą pianą, upijając łyka.
Tylko się uśmiechnęłam do niego chytrze, a on przewrócił oczami i wiedział od razu o co chodzi. Wyciągnął zapalniczkę i odpalił mi fajka.

-Dzięki, jesteś wielki.
-No wiem mała.
-Tu nie można palić- za naszymi plecami odezwał się głos.
-Wiem, dlatego to robię.
-Oj Lloyd taka śliczna, a taka głupia, wiesz, że się ze mną nie zadziera.
-Oj Niall, w twoich ustach każdy komplement brzmi jak obelga. A jeśli mowa już o ślicznych to gdzie twój chłopak? –udałam, że się rozglądam za nim
-Nie martw się za raz przyjdzie, ale ty już powinnaś iść. -widziałam że się trochę wkurzył, za tego „jego chłopaka”, dlaczego? Bo ktoś, nie mam pojęcia kto, czujesz ten sarkazm, puścił plotkę, że są pedałami. Do geji nic nie mam, ale to śmieszne patrzeć jak się tłumaczą wszystkim, że tak nie jest.

-Idź już, bo tego pożałujesz, obiecuję. -widziałam jak na jego twarzy tworzy się ta pulsująca żyłka.
-Dopiero się rozkręcam, nie ma mowy. - buchnęłam mu dymem w twarz, a on się zakrztusił.
Harry zaczął się śmiać i podszedł bliżej nas:
-Może lepiej ty sobie pójdziesz.
-To moja impreza.
-To dlatego wiesz, że nas się nie wyrzuca, po ostatniej imprezie, u ciebie powinieneś się nauczyć. Mamusia nie dała ci kary, że ktoś przez przypadek, jak ona to mówi –udał, że się zastanawia - ”zrujnował jej ogródek”? Hmm?- odparł chytrze
-Osz ty- prawie się rzucił na Harrego, ale powstrzymał go Louis, a szkoda zobaczyła bym jak blondyn zostaje przybity do ziemi przez bruneta, Harry trenował boks, ale go wyrzucili za lekkie naginanie zasad i za krzywdy wyrządzone przeciwnikom.
-Uspokój się.
-Uratowany, prze ciotę. -zaśmiał się loczek.
-Pożałujesz Lloyd i to jeszcze dziś. -spojrzał umownie na Louisa i się drwiąco zaśmiał.
-Już się nie mogę doczekać. -pomachałam rękami z udawanej ekscytacji
-Tu jesteś Lou! -damski głos wyrwał nasz jakże interesującej wymiany zdań-Wszędzie cię szukałam, chodź za raz będzie.

Spojrzałam zdziwiona na blondynkę, która mówiła do Louisa, chyba mnie i Harrego nie zauważyła, ale my ją owszem i obydwoje wytrzeszczyliśmy oczy.

-Lottie? -zapytałam lekko zdziwiona.
Dopiero teraz raczyła na nas spojrzeć.
-H...Harry? Cher? Co wy tu robicie?
-A ty niby co?
-N-No bo wiecie...-zaczęła się jąkać- Myślałam, że...-przerwała nie wiedząc co powiedzieć.

Rozumiem, że Lottie jest siostrą Louisa, ale powinna mi powiedzieć, że będzie na imprezie jego przyjaciela, w końcu to my jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami.

-Co myślałaś, że się nie dowiemy o tym, że tu jesteś, bo chodzimy do innej szkoły i będziesz to trzymała w sekrecie?
-To nie tak Cher.
-To jak wytłumacz nam to. -wtrącił Harry za co byłam mu wdzięczna, bo już nie miałam siły na taki pogaduszki.
-No bo wiecie...nie chciałam was denerwować...
-Co ty gadasz! -w końcu wybuchnęłam  wszyscy wiedzieli, że tak będzie nawet ja.
Lot tylko spuściła głowę. Ale nagle ją podniosła jakby sobie coś przypomniała.
-Cher musicie stąd iść. -powiedziała jakby sobie coś przypomniała
-Co!- krzyknęłam głośniej, własna przyjaciółka wyrzuca mnie z imprezy?
-Proszę Cher, proszę...


-„Uwaga wszystkim przyjechał nasz honorowy gość...-odezwał się jakiś koleś z megafonu- ...chodź tu, nie wstydź się [...]"


~ ~ ~
Teraz dodałam nowy rozdział numer 1. Jestem ciekawa waszej reakcji. Napiszcie mi co mam poprawić, a jeśli macie pytania to też piszcie na dole lub tweetnijcie ( @IzzyRace ). Na pewno zauważyliście, że cały fan fiction napisany jest z perspektywy Cher, jednak pojawią się inny bohaterzy, którzy będą opowiadać o wydarzeniach. Pierwsze spotkanie głównych bohaterów będzie niebawem, więc zachęcam do czytania.

Kolejny rozdział za tydzień lub dwa tygodnie.

xo Izzy