sobota, 25 października 2014

Prolog

Czy małe dziewczynki powinny mieć wszystko co chcą?
Czy ich rodzice powinni dawać im wszystko?
Czteroletnia ja chciała brata, czy go dostała...

***
Każde dziecko potrzebuję chodź szczypty miłości. Jako dziecko byłam bardzo samotna, przez brak jakichkolwiek kontaktów z rówieśnikami. Byłam zamknięta w domu jak ptaszek w złotej klatce. Rodzice rekompensowali mi to masą prezentów, ale niestety nie dostawałam od nich uwagi i poświęcenia, którego taki mi brakowało. Jedyną moją przyjaciółką, jeśli tak to można nazwać, bo byłyśmy małymi szkrabami gdy się poznałyśmy, była sąsiadka Lottie, chodź spotykałyśmy się rzadko to  i do dziś nią jest. Jednak brakowało mi kogoś, do kogo mogłabym się przytulić i poczuć, że jestem kochana. Wychowywały mnie opiekunki, z którymi spędzałam  czas. Chciałam mieć jedną osobę na wyłączność, no wiem dziwnie to brzmi ale byłam malutka...

***
-Mamusiu?!
-Tak kochanie?
-Chce mieć starszego braciszka.
-Skarbie nie mogę ci tego dać, może chcesz jakąś zabawkę?
-A Lottie ma starszego brata, ja też chcę! -dziewczynka tupnęła nóżką jak na tych tandetnych filmach o rozpieszczonych bachorach
-Potem słonko, muszę iść do pracy. -Znów ją zostawiła bez nawet buziaka w głowę. Zawsze wychodziła, gdy dziewczynka  potrzebowała jej towarzystwa. Wtedy mała szła do pokoju i się w nim zamykałam, a gdy była starsza to wychodziła przez okno do Lottie. Lecz czy jej  „samotność” miała się kiedyś zakończyć?!

***
-A kto to jest mamusiu?
-To jest Zayn. -odpowiedział tata
-Kto?
-Twój brat.
-To jest mój braciszek?
-Tak.  -odpowiedzieli równocześnie rodzice
Mała ja podbiegła do chłopca i przytuliła go mocno. Sięgała mu wtedy do brzucha, bo chłopak miał siedem  lat. Wtedy wiedziała, że jej najskrytsze marzenie się spełniło i to właśnie przy nim jest jej prawidłowe miejsce.
-Chodź pokaże ci moje zabawki i twój pokój. -pociągnęła go za rękę i razem udali się w stronę schodów

***
-Kocham cię braciszku-wyznała mu pewnego dnia, gdy znów siedzieli u niej w wielkim pokoju, na kanapie oglądając film. Znali się już ponad osiem lat, a ta magiczna więź nadal ich przy sobie trzymała.
-Ja ciebie też - przysunął dziewczynę bliżej siebie i mocno objął -  nie wiesz nawet  jak bardzo –wyszeptał jej do ucha
-Zayne dusisz mnie. -zachichotała
-A teraz -zaczął rękami gilgotać jej całe ciało
-Teraz to ja się dusze przez śmiech –sapnęła, gdy miałam chwile czasu na wdech
Szybko wymknęła mu się i wskoczyła na swoje łóżko nieopodal. Zayn postanowił się zemścić za ucieczkę i pobiegł za uciekinierką, rzucając się na łóżko. Usiadł na niej okrakiem i zaczął gilgotać jeszcze bardziej niż przed chwilą. Brunetki melodyjny śmiech było słychać w całym dużym,  pustym domu. Nagle Zayn zaprzestał jakikolwiek ruchów, przez chwile ona  jeszcze się śmiała z zamkniętymi oczami, ale otworzyła je gdy poczuła ciepłe palce swojego „brata” na twarzy. Odgarniając  włosy patrzył się wprost w jej brązowe oczy. Swój wzrok przeniósł na jej pełne usta, które tak go uwodziły, były takie malinowe i lekko rozchylone , przez to,  że przed chwilą wiła się ze śmiechu. Powolutku zbliżali się do siebie i dzieliły ich tylko centymetry.
-[T.I.], Zayn co robicie?- po domu rozległ się okropny krzyk „ich” matki
Szybko się odsunęli od siebie.

***
-[T.I.], rusz się, bo zmokniemy! –zaczął znów wydzierać się Zayn, ciągnąc przy tym brunetkę za nadgarstek
 -Było się trzeba bardziej grzebać.- powiedziała sarkastycznie
-To nie moja wina, że Louis był tak narąbany, że po raz setny składał mi życzenia z okazji piętnastych urodzin...
-Tak wiem, chodź masz już dwadzieścia – przerwała mu i zaczęłam głośno się śmiać -staruszku.
-Nie wymądrzaj się tak, bo ty za jakieś trzy miesiące masz osiemnastkę.
-Nie wymądrzaj się tak! –wyszarpała swoją rękę z uścisku czarnowłosego i z grobową miną zatrzymała się
-Nie gniewaj się –Zayn zrobił smutną minkę, wpatrując się w jej oczy
Patrzyli się tak na siebie, aż ktoś wymięknie, oczywiście musiała być to ona. Więc wymyśliła plan by odwrócić jego uwagę.
-Nie złapiesz mnie!- zaśmiała się i zaczęła biec
-Zobaczymy!
Zayn pobiegł za nią, a w tym czasie lunął deszcz. Nie przeszkadzało im  to w bawieniu się jak małe dzieci. Byli już pod samy domem, a on znalazł się tuż za jej plecami, owinął swoje duże ręce wokół  zgrabnej tali nastolatki. Podniósł ją delikatnie do góry i zakręcił nią wokół siebie. Po chwili zatrzymał się.
-Mam cię.- szepnął łagodnie do jej ucha
Zgrabnie odwróciła się twarzą do niego. Krople deszczu spadały na ich skórę lecz nie było im wcale zimno, przez ciepło bijące od obydwu. Twarze zaczęły się zbliżać do siebie, przypomniało jej się wtedy tamte zdarzenie z przed laty na łóżku. „Swój wzrok przeniósł na jej pełne usta, które tak go uwodziły, były takie malinowe i lekko rozchylone , przez to,  że przed chwilą wiła się ze śmiechu. Powolutku zbliżali się do siebie i dzieliły ich tylko centymetry.” Jednak  tym razem nic nie przeszkodziło im tej pięknej chwili. On delikatne muskał usta dziewczyny, jakby były z porcelany. Ona tak samo delikatnie odwzajemniała pocałunek. Było to takie magiczne. Czuła się tak samo, gdy pierwszy raz się spotkali. Tak jakby to właśnie przy nim było jej prawidłowe miejsce   Po chwili oderwali się od siebie, uśmiechnięci.
-Kocham cię [T.I.].
-Ja ciebie też Zayne.
-Ale nie tak jak ty mnie.
-Skąd możesz wiedzieć- znów musnęła delikatnie jego usta.


Jednak Zayna zaniepokoił fakt iż „ich ojciec” stał w oknie i bacznie obserwował każdy jego ruch. 

~ ~ ~
Wreszcie jest. PROLOG. Mama malutką nadzieje, o taką . jak ta kropka, że wam się spodobało. Rozumiem, że ciężko zrozumieć tok mojego myślenia, ale cóż tak bywa. Akcja z czasem się rozkręci, więc wiecie, chyba będzie fajnie. Dodaje to dziś, bo śpimy godzinę dłużej (chyba tak?). Koniec tego pisania, bo i tak tego nikt nie chce czytać. 
xo Izzy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz