Czy małe dziewczynki powinny mieć
wszystko co chcą?
Czy ich rodzice powinni dawać im
wszystko?
Czteroletnia ja chciała brata, czy go
dostała...
***
Każde dziecko potrzebuję chodź szczypty miłości. Jako dziecko
byłam bardzo samotna, przez brak jakichkolwiek kontaktów z rówieśnikami. Byłam
zamknięta w domu jak ptaszek w złotej klatce. Rodzice rekompensowali mi to masą
prezentów, ale niestety nie dostawałam od nich uwagi i poświęcenia, którego
taki mi brakowało. Jedyną moją przyjaciółką, jeśli tak to można nazwać, bo
byłyśmy małymi szkrabami gdy się poznałyśmy, była sąsiadka Lottie, chodź
spotykałyśmy się rzadko to i do dziś nią
jest. Jednak brakowało mi kogoś, do kogo mogłabym się przytulić i poczuć, że
jestem kochana. Wychowywały mnie opiekunki, z którymi spędzałam czas. Chciałam mieć jedną osobę na wyłączność,
no wiem dziwnie to brzmi ale byłam malutka...
***
-Mamusiu?!
-Tak
kochanie?
-Chce mieć
starszego braciszka.
-Skarbie nie
mogę ci tego dać, może chcesz jakąś zabawkę?
-A Lottie ma
starszego brata, ja też chcę! -dziewczynka tupnęła nóżką jak na tych tandetnych
filmach o rozpieszczonych bachorach
-Potem
słonko, muszę iść do pracy. -Znów ją zostawiła bez nawet buziaka w głowę.
Zawsze wychodziła, gdy dziewczynka
potrzebowała jej towarzystwa. Wtedy mała szła do pokoju i się w nim
zamykałam, a gdy była starsza to wychodziła przez okno do Lottie. Lecz czy jej „samotność” miała się kiedyś zakończyć?!
***
-A kto to
jest mamusiu?
-To jest
Zayn. -odpowiedział tata
-Kto?
-Twój brat.
-To jest mój
braciszek?
-Tak. -odpowiedzieli równocześnie rodzice
Mała ja
podbiegła do chłopca i przytuliła go mocno. Sięgała mu wtedy do brzucha, bo
chłopak miał siedem lat. Wtedy
wiedziała, że jej najskrytsze marzenie się spełniło i to właśnie przy nim jest jej
prawidłowe miejsce.
-Chodź
pokaże ci moje zabawki i twój pokój. -pociągnęła go za rękę i razem udali się w
stronę schodów
***
-Kocham cię braciszku-wyznała mu pewnego dnia, gdy znów
siedzieli u niej w wielkim pokoju, na kanapie oglądając film. Znali się już
ponad osiem lat, a ta magiczna więź nadal ich przy sobie trzymała.
-Ja ciebie też - przysunął dziewczynę bliżej siebie i mocno
objął - nie wiesz nawet jak bardzo –wyszeptał jej do ucha
-Zayne dusisz mnie. -zachichotała
-A teraz -zaczął rękami gilgotać jej całe ciało
-Teraz to ja się dusze przez śmiech –sapnęła, gdy miałam
chwile czasu na wdech
Szybko wymknęła mu się i wskoczyła na swoje łóżko nieopodal.
Zayn postanowił się zemścić za ucieczkę i pobiegł za uciekinierką, rzucając się
na łóżko. Usiadł na niej okrakiem i zaczął gilgotać jeszcze bardziej niż przed
chwilą. Brunetki melodyjny śmiech było słychać w całym dużym, pustym domu. Nagle Zayn zaprzestał
jakikolwiek ruchów, przez chwile ona jeszcze się śmiała z zamkniętymi oczami, ale
otworzyła je gdy poczuła ciepłe palce swojego „brata” na twarzy. Odgarniając włosy patrzył się wprost w jej brązowe oczy.
Swój wzrok przeniósł na jej pełne usta, które tak go uwodziły, były takie
malinowe i lekko rozchylone , przez to,
że przed chwilą wiła się ze śmiechu. Powolutku zbliżali się do siebie i
dzieliły ich tylko centymetry.
-[T.I.], Zayn co robicie?- po domu rozległ się okropny krzyk
„ich” matki
Szybko się odsunęli od siebie.
***
-[T.I.], rusz się, bo zmokniemy!
–zaczął znów wydzierać się Zayn, ciągnąc przy tym brunetkę za nadgarstek
-Było się trzeba
bardziej grzebać.- powiedziała sarkastycznie
-To nie moja wina, że Louis był tak narąbany, że po raz
setny składał mi życzenia z okazji piętnastych urodzin...
-Tak wiem, chodź masz już dwadzieścia – przerwała mu i zaczęłam głośno się śmiać
-staruszku.
-Nie wymądrzaj się tak, bo ty za jakieś trzy miesiące masz
osiemnastkę.
-Nie wymądrzaj się tak! –wyszarpała swoją rękę z uścisku
czarnowłosego i z grobową miną zatrzymała się
-Nie gniewaj się –Zayn zrobił smutną minkę, wpatrując się w
jej oczy
Patrzyli się tak na siebie, aż ktoś wymięknie, oczywiście
musiała być to ona. Więc wymyśliła plan by odwrócić jego uwagę.
-Nie złapiesz mnie!- zaśmiała się i zaczęła biec
-Zobaczymy!
Zayn pobiegł za nią, a w tym czasie lunął deszcz. Nie
przeszkadzało im to w bawieniu się jak
małe dzieci. Byli już pod samy domem, a on znalazł się tuż za jej plecami,
owinął swoje duże ręce wokół zgrabnej
tali nastolatki. Podniósł ją delikatnie do góry i zakręcił nią wokół siebie. Po
chwili zatrzymał się.
-Mam cię.- szepnął łagodnie do jej ucha
Zgrabnie odwróciła się twarzą do niego. Krople deszczu spadały
na ich skórę lecz nie było im wcale zimno, przez ciepło bijące od obydwu. Twarze
zaczęły się zbliżać do siebie, przypomniało jej się wtedy tamte zdarzenie z
przed laty na łóżku. „Swój wzrok przeniósł na jej pełne usta, które tak go
uwodziły, były takie malinowe i lekko rozchylone , przez to, że przed chwilą wiła się ze śmiechu.
Powolutku zbliżali się do siebie i dzieliły ich tylko centymetry.” Jednak tym razem nic nie przeszkodziło im tej
pięknej chwili. On delikatne muskał usta dziewczyny, jakby były z porcelany.
Ona tak samo delikatnie odwzajemniała pocałunek. Było to takie magiczne. Czuła
się tak samo, gdy pierwszy raz się spotkali. Tak jakby to właśnie przy nim było
jej prawidłowe miejsce Po chwili
oderwali się od siebie, uśmiechnięci.
-Kocham cię [T.I.].
-Ja ciebie też Zayne.
-Ale nie tak jak ty mnie.
-Skąd możesz wiedzieć- znów musnęła delikatnie jego usta.
Jednak Zayna zaniepokoił fakt iż „ich ojciec” stał w oknie i
bacznie obserwował każdy jego ruch.
~ ~ ~
Wreszcie jest. PROLOG. Mama malutką nadzieje, o taką . jak ta kropka, że wam się spodobało. Rozumiem, że ciężko zrozumieć tok mojego myślenia, ale cóż tak bywa. Akcja z czasem się rozkręci, więc wiecie, chyba będzie fajnie. Dodaje to dziś, bo śpimy godzinę dłużej (chyba tak?). Koniec tego pisania, bo i tak tego nikt nie chce czytać.
xo Izzy