~ ~ ~
Notka na początku, bo chciałam przeprosić za dłuższą nieobecność, więc PRZEPRASZAM
Pamiętajcie, że czym więcej komentarzy tym szybciej będzie kolejny rozdział. Dlatego zachęcam do KOMÓW to dla mnie motywacja. Za błędy jeszcze raz przepraszam . Nie przedłużając zapraszam!
-Zwariowałeś?
–szepnęłam nieświadomie.
-Przeciśnie się twoja
dupa przez okno? –zadał pytanie, ale jakby sam do siebie, równie cicho jak ja.
Popatrzyłam
na niego zdziwiona i lekko wystraszona. Co on zamierza? Co dalej? Ja przejdę
przez to okienko i albo utknę, albo przecisnę się. Po co? Z natłoku dziwnych
emocji w mojej głowie rodziło się tysiąc pytań, ale uświadomiłam sobie, że on
albo się ze mnie nabija albo naprawdę jest chory psychicznie.
-To niedorzeczne! Nie mam zamiaru wykonywać czyiś poleceń, a
tym bardziej twoich! –szybko zatkał mi ręką ust.
-Nie krzycz.
-Przestań! –odrzuciłam jego dłoń. –Czy ty siebie słyszysz?
Najpierw mnie tu zamykasz, a potem karzesz wyjść, ale nie drzwiami –zaśmiałam
się ironicznie –Dlaczego?
-Można powiedzieć, że te wyjście jest chwilowo nie do
przejścia.
-A to jest –wskazałam na małe okienko, o które cały czas się
rozchodzi.
Nie
wiem co się dzieje za tymi cholernymi drzwiami, ale mam tego serdecznie dosyć.
Człowiek chce stąd wyjść i przeżyć w spokoju najbliższe dni, ale nie. Wykorzystując
jego nieuwagę prześlizgnęłam się obok i zamaszyście otworzyłam drzwi. Zatkało
mnie totalnie. Co do cholery!
Mój
instynkt nakazuje mi się schować za regałem. Z ukrycia mogę wszystko obserwować
bez konsekwencji, dlatego bez przeszkód wychylam się ostrożnie. Widzę dwóch mężczyzn
stojących do mnie tyłem. Obydwoje są średniego wzrostu, normalnej budowy,
pierwszy, stojący bardziej bokiem do mnie ma koło trzydziestki albo to przez te
zmarszczki na czole i zbliżone do rudości kolor włosy. Drugiego twarzy nie
widzę, ale jest stanowczo chudszy. Każdy z nich na ramiona ma zarzuconą skórzana, czarną kurtkę, w ogóle cali ubrani są na czarno. Rozmawiają przy
kasie z Cristin, tą miłą starszą panią, ale dźwięk otwieranych przeze mnie
drzwi zwrócił ich uwagę, bo się obrócili. W tym samym czasie ja ponownie
schowałam się za regałem i nie mogłam zobaczyć ich dokładniej.
-Czy widziałaś ich? –odezwał się mężczyzna, a ja znów mogłam
ich podglądać.
Jeden z nich wyciągnął w stronę Cristin
zdjęcie. Jej oczy się powiększyły, zdecydowanie się bała. Popatrzyła w moją
stronę, a ja już wiedziałam kto jest na tych zdjęciach. Kobieta wpatrywała się
we mnie, a ja pokręciłam przecząco głową.
-Odpowiedz! –po głosie wiedziałam że jeden jest zdecydowanie
młodszy od drugiego.
-N-nie. Nikogo takiego nie widziałam.
Mężczyźni
popatrzyli po sobie. Młodszy schował rękę za kurtkę, a za chwile wyciągnął
srebrny połyskujący metalem przedmiot, ale zaraz to broń! Lufę pistoletu
przyłożył do skroni kobiety. Już miałam wstać i ich powstrzymać, ale koło mnie
zmaterializował się Zayn i złapał za przedramię.
-Musimy iść –powiedział to z takim spokojem, jakby to było
normalne, że obok nas chcą zamordować kobietę.
Jednak ja naprawdę nie mogę. Co
jeśli ona ma dzieci, wnuki, rodzinę? Ma umrzeć za co? Za kogo? Przecież była
dla mnie taka miła. Nie mogę jej tak zostawić, nie mam przecież serca z
kamienia.
-Zła odpowiedź! –krzyknął oprawca kobiety wystrzelił.
Słychać
tylko huk wystrzału, a potem upadek kobiety. Z boku wysepki z kasą przy której
stała Cristin widać jej głowę na podłodze, a po jakimś czasie powiększającą się
kałuże jej bordowej krwi.
***
-Czemu nie chcesz wyjść na zewnątrz?
-Bo nie można,
-Dlaczego?
-B-bo...-już sama nie wiedziała.
-Właśnie! Chodź poznasz wreszcie kogoś –pociągnął ją za
rękę.
Młoda
ciemno włosa dziewczyna nie miała już siły się przeciwstawiać, dlatego mu
uległa, ale w głowie cały czas słyszała słowa rodziców, którzy zabronili jej
oddalać się, a tym bardziej poznawać i rozmawiać z kimś obcym. Zawsze gdy
chciała się pobawić to dostawała gry planszowe, skakankę albo nawet instrument,
dla zabicia czasu. Jakoś nigdy nie ciągnęło jej na dwór, bo jej samotność była
tak nużąca, że nic jej się nie chciało. Gdy On się pojawił wszystko się
zmieniło. Nie chciała tego przyznać, ale w głębi duszy cieszyła się na to, ze w
końcu ktoś rozjaśni tą nudną monotonną szarość, która ją ciągle otaczała. Przez
tego chłopaka wszystko się zmienia. Jednak czym bliżej kierowali się drzwi
wejściowych tym niepewność narastała.
-Nie mogę –wyrwała swoją chudziutką rękę z jego o wiele
większej dłoni i się zatrzymała przed samym progiem domu.
-Jeśli chcesz żebym tu mieszkał to musimy wychodzić na
przynajmniej spacery –zadrżała , ale chłopak widząc jej reakcje wiedział, że w
taki sposób niczego nie zdziała. –Nie bój się przecież wiesz, że dopóki jestem
przy tobie nic ci się nie stanie.
Pokiwała
delikatnie głową, ale nadal nie była pewna własnej decyzji. Rzadko się
sprzeciwiała rodzicom, a gdy do tego dochodziło nie kończyło się to zbyt
dobrze... Jednak widząc te czekoladowe oczy pełne otuchy, najzwyczajniej w
świecie zmiękła. Nie ważnie już były konsekwencje. Po prostu wyszli razem i
miała nadzieje, że będą się świetnie bawić.
-Cher! –usłyszała damski głos za sobą.
-Lot? Lot! –rzuciła się w ramiona przyjaciółki.
-Co tu robisz? Głupio to zabrzmiało, przepraszam. Ale jak?
Dziewczyny chodź rzadko się
widziały to mówiły sobie wszystko. To była prawdziwa przyjaźń, na dobre i na
złe. Dlatego gdy Cher kiwnęła głową na bruneta obok siebie, jej przyjaciółka od
razu wiedziała czyja to sprawka.
-Chodźcie poznacie się z moimi przyjaciółmi, bo w końcu wy
też nimi jesteście –szarpnęła Cher za rękę wiedząc, że chłopak i tak pójdzie za
nią, bo miała brunetkę przy sobie.
Nie
szli zbyt daleko, bo ich „klan” miał siedzibę obok domu Lottie. Dziewczyna zauważyła
niewielką altankę, która nie wydawała się stara dzięki pomalowanemu na
mahoniowo drewnu, a zachodzące słońce dodawało temu miejscu niezwykłą intymność.
W środku rozmawiało czterech nieznanych, jeszcze dziewczynie chłopaków, ale
czuła, że zaraz to się zmieni, a jej przyjaciółka zdradzi jej ich imiona.
–Mój brat- Louis, to ten co je marchewkę, Niall z blond
czupryną, to ten obok, potem Liam, a z szopą na głowie to Harry –wskazała po
kolei palcem na chłopaków, którzy stali niedaleko. –Chłopaki! –jak na komendę
wszyscy się odwrócili i podeszli . –To jest Cher i jej brat Zayn –widząc spojrzenie
chłopaka dodała –Przyrodni.
Cała
grupa się przywitała się ze sobą. Jednak Harry z burzą loków na głowie i
zielonymi, pełnymi niesamowitych iskierek oczami po uściśnięciu dłoni z Zaynem
zatrzymał się na dłużej przy nowo poznanej brunetce, przyglądając się jej
uważnie, z dziwną fascynacją.
-Cher –przedstawiła się powtórnie.
-Harry –ujął delikatnie jej dłoń. –Coś czuje, że będziemy najlepszymi
przyjaciółmi –dziewczynie aż oddechu zabrakło –Paczką przyjaciół na całe życie.
Loczek uśmiechnął się promiennie
do wszystkich i znów spojrzał ukrytkiem na Cher, Zayn wtedy pierwszy raz poczuł
ukucie zazdrości o swoją „siostrę”.
-Możemy pójść nad rzekę –zaproponowała Lot, a chłopaki
ochoczo pokiwali głową –Co ty o tym myślisz Cher?
-Cher?
-Cher!
***
-Cher!
Potem słyszę
tylko damski pisk, ale nie byle jaki, a mój własny. Stoję osłupiała. Oczy
zachodzą mi mgłą, a zmysły jakby w jednej chwili się wyostrzyły, by potem
kompletnie się wyłączyć. Jestem jak sparaliżowana, ale wszystko nagle nabrało
błyskawicznego tempa. Jakaś męska silna dłoń złapała mnie za rękę i zaczęła
ciągnąć w stronę wyjścia. Biegnę, a przynajmniej próbuje, bo moje nogi ledwo
nadarzają za chłopakiem i co chwilę się plączą.
Pisk opon.
Hałas dochodzący z budynku.
Ktoś krzyczy.
Ktoś mnie pośpiesza.
Klapnięcie drzwi.
I już siedzę w samochodzie...
***
Budzę się, przez ból głowy. Gdzie
jestem? Strasznie tu trzęsie. Uświadamiam sobie dopiero po chwili gdzie się
znajduję. W samochodzie, a ból powstał przez okno, o którą co chwile spotyka
się moja głowa. Słyszę kłótnie dwóch mężczyzn, ale kompletnie nie wiem o czym
mówią. Czuje okropną suchość w gardle, ale boje się odezwać. Co właściwie się
zdarzyło? Samochód się zatrzymuje, a ja lekko wystraszona wydaje dziwny dźwięk podobny
do pisku, ale raczej jakiegoś nieznanego zwierzęcia. Przez szybkie zatrzymanie
lecę do przodu, ale na szczęście pasy zatrzymują moje ciało o centymetr od
siedzenie przede mną.
-O, Cher już nie śpisz –zauważył znajomy głos, to przecież
Liam co on tu robi? –Już dojechaliśmy.
Gdzie? Przez okno pojazdu mogę
dojrzeć tylko małe kropelki cieczy spadającej z nieba. Pada. Tylko tyle mogę
zauważyć. Jednak gdy zaczęłam dokładnie analizować to miejsce uświadomiłam
sobie, że znam je. Przy ulicy, na której stoimy znajduje się niewielki jednopiętrowy
dom, który wygląda na opuszczony przez zgaszone świtała w środku, chodź na
zewnątrz od jakiegoś czasu jest już ciemno. Posiada on małą werandę i wielkie
okno kuchenne wychodzące na ulicę. Tynk trochę poodpadał w niektórych
miejscach, ale nie wygląda to aż tak źle. Dach jest szpadzisty i koloru rudo
miedzianego. Ogólnie dom wygląda na zadbany, tak jak trawnik przed nim. W okół
całej posesji postawiony jest niewielki płotek z furtką. Zapamiętałam go trochę
lepiej, inaczej?
P.S.
Na twitterze piszcie hasztagi #FFHumanRace
xo Izzy