Mieściły się tu trzy
piętra, a z frontu było widać tylko trzy okna, co za symetria, tylko w jednym
paliło się światło. Wychodząc z samochodu weszłam jeszcze w kałuże i
przemoczyłam całego buta. To zdecydowanie będzie ciężka noc.
(Jeśli ktoś chce słuchać w kółko jednej piosenki z Youtuba to polecam: http://listenonrepeat.com/ )
(klik na piosenkę)
***
Jeszcze nawet nie zdążyliśmy
wejść do środka hotelu, gdy ten dureń kolejny raz mnie popchnął. Miałam już
dość. Może i to nie były jakieś mocne uderzenia, ale dość denerwujące
pośpieszanie mnie i właśnie o to mu chodziło by mnie złamać. Chyba mu się
udało. Odwróciłam się w jego stronę z moją „groźną minom” .
-O co ci znowu chodzi?!
-Mnie? O nic –odpowiedział jak niewiniątko.
-Właśnie widzę –szepnęłam do siebie, ale byłam przekonana,
że mnie usłyszał.
Więcej
już się nie odezwałam, a nasza „paczka” weszła do środka tego ohydnego budynku.
Jeśli mówiłam, że z zewnątrz wyglądał jak melina to musielibyście wejść do
sierotka. Okropny sztynk piekł mnie w oczy. Zasłoniłam nos ręką by chodź
odrobinę zneutralizować ten smród. Oczywiście Zayn znów mnie „pokierował” w
stronę recepcji. Uwiesił się na moich ramionach, próbując zdjąć tą ciężką łapę
ze mnie on przysunął mnie jeszcze bliżej, zadawał mi lekki ból. Na krześle, z
opartymi nogami na blacie i zamkniętymi oczami leżał dość młody chłopak. Chyba
nie zauważył, że przyszliśmy, bo nawet się nie ruszył.
-Hej! –krzyknął mu do ucha Malik. –Jestem...
Blond
chłopak za ladą otworzył powoli oczy i nie dał Zaynowi skończyć.
-Widzę –odpowiedział znudzony, zamykając znów oczy.
-Potrzebujemy jeszcze jednego pokoju, najlepiej obok naszego – chłopak spojrzał na mnie zdziwiony jakby dopiero teraz zauważył, że stoję
obok Zayna.
W tempie
natychmiastowym wstał i poprawił swój pognieciony koszulek, ale to raczej na
niewiele się zdało bo zagniecenia i tak wróciły. Blond pasma opadające na jego czoła
przeczesał do tyłu i uśmiechnął się do mnie śnieżnobiałymi zębami.
-Obok jest tylko apartament –powiedział nie spuszczając ze
mnie wzroku. –No wiesz ładę ściany, oddzielna łazienka i duże łóżko –akcentował
ostatnie dwa słowa.
Blondyn uśmiechnął się do mnie
jeszcze szerzej i poruszył śmiesznie brwiami. Zachichotałam . Ewidentnie ze mną
flirtował, wkurzając przy tym Zayna. Skąd to wiedziałam? To proste każdy
najmniejszy mięsień w jego ciele w jednej sekundzie się napoił.
-Myślisz, że jest wygodne? –wyrwałam się z uścisku „brata” i
pochyliłam się nad ladą recepcji, a chłopka powtórzył moje ruch.
-Jak chcesz mogę ci pokazać –pokazał na kluczyki trzymane
przez niego w ręku.
-Nie trzeba –warknął Zayn, a blond chłopak jakby
oprzytomniał i odsunął się ode mnie.
Jak ja lubię manipulować ludźmi i
udało mi się upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Bo obydwoje byli czerwoni
na twarzy. Malik ze złości, a blondynek, bo się zawstydził. Śmieszny jest. W
jednej chwili bezkarnie ze mną flirtuje, a w drugiej czerwieni, jak zakochany
nastolatek.
-Jest inny klucz do tego pokoju? –zapytał już opanowany
Zayn.
-Nie tylko zapasowy.
-Dawaj go.
-Ale...
Zayn
szarpnął chłopaka za koszulkę i przysunął bliżej siebie. Dobrze, że oddzielał
ich blat.
-Oddawaj –warknął wściekły, a recepcjonista się posłuchał i
dał od razu dwa klucze.
Odeszliśmy
od recepcji, kierując się w stronę schodów na piętro, gdzie na pewno są pokoje.
Odwróciłam się ostatni raz w stronę chłopaka i uśmiechnęłam się do niego
najpiękniej jak umiałam. On od razu odwzajemnił go i dodatkowo pomachał. Gdy
byliśmy już na piętrze Louis i Niall zniknęli sama nie wiem gdzie wydawało mi
się, że szli za nami. Reszta, czyli ja Zayn, Liam i Harry dalej szliśmy
korytarzem. Panowała krępująca cisza, ale przerwał go huk. Oczywiście
spowodowany moim upadkiem. Zayna znowu świerzbiły rączki i musiał mnie
popchnąć, pośpieszając.
-Jesteś jakiś niewyżyty! Żadna ci dupy ostatnio nie dała!
–krzyknęłam.
-Tak jak ty ją dajesz? Właśnie widziałem, prawie się
pieprzyliście na tej ladzie z tym chłoptasiem.
W
korytarzu słychać było tylko głośne plasknięcie. Zayn złapał się za czerwone
miejsce na policzku, które własnoręcznie mu zafundowałam.
-Zamknij się sukinsynie! Nic o mnie nie wiesz.
-Ty mała suko! To ty o niczym nie wiesz o tym, że ...
-Stary opanuj się –uspokoił go Liam kładąc mu rękę na
ramieniu.
Dopiero teraz zauważyłam jak
blisko mnie się znajdywał, że stałam pod ścianą, a jego ręka była nieznacznie uniesiona,
jakby szykował się do uderzenia i naprawdę przez sekundę w mojej głowie
przeleciały myśli, że Zayn mógłby mnie uderzyć . Ten sam Zayn, który w
dzieciństwie się mną opiekował i ochronił. Właśnie teraz uświadomiłam sobie, że
nie jesteśmy już dziećmi bez problemów,
tylko dorosłymi ludźmi, którzy się nienawidzą.
-Uspokój się zanim zrobisz coś czego potem będziesz żałował
–szepnął mu na ucho Li, ale chyba nie wiedział, że ja także to usłyszałam.
–Chodźmy na chwile do naszego pokoju musimy ustalić co i jak.
Nikt
już się nie ośmielił odezwać.
Prowadzeni
przez Liama skierowaliśmy się w stronę drzwi. Pokój był niewielki z trzema
łóżkami na środku, dwudrzwiową szafą i lampką, która ledwo świeciła, przydałoby
się wymienić żarówkę. Jakaś postaci siedziała na jednym z łóżek. Swoją twarz
skrywała w dłoniach, ale rozpoznałam ją po blond włosach, które opadały jej na
ramiona.
-Lottie?
Gdy
usłyszała mój głos od razy wstała jak oparzona i podleciała do mnie. Nie myliłam
się to była ona. Mocno mnie przytuliła i oparła głowę o moje ramie. Poczułam
drobne kropelki na szyi, które jedna po drugiej dotykały mojej skóry. Odsunęłam
roztrzęsioną dziewczynę na odległość moich ramiona aby lepiej się jej
przypatrzeć. Szczerze mówiąc jeszcze nigdy tak źle nie wyglądała. Miała opuchnięte
oczy, a z jej oczu płynęły gorzkie łzy. Lottie przy mnie nigdy nie płakała, bo
wpajałam co myślę o łzach, że to oznaka słabości, ale teraz ona potrzebowała tego,
a ja wcale nie wierzyłam, że jest słaba. Potrzebowała mnie. Dlatego przytuliłam
ją jeszcze mocniej niż ona przed chwilą.
-Tak się o ciebie martwiłam -załkała.
-Nic mi nie jest i nie mam w planach, żeby coś się stało.
-Wiem.
-Uhm.
-Wiem, że tu jesteś Harry i o ciebie też się martwiłam –Lot podeszła
do loczka i go uściskała.
-Koniec tych czułości –zaśmiała się pod nosem Liam. –Musimy ustalić
coś bardzo ważnego –nagle stał się bardzo poważny. –Kto z kim będzie spał, bo
nie mam zamiaru więcej spać w jednym łóżku z Niallem, bo chrapie.
-Wszystko słyszałem –do pokoju wszedł blondyn, a za nim
Louis. –Mogę spać z Lot –wymruczał „seksownym” głosem do mojej przyjaciółki.
-O na pewno nie –odezwał się od razu Louis.
-To ja śpię z Cher w
pokoju, a w tu się gnieźdźcie –odezwał się Harry uradowany swoim pomysłem.
-Zróbmy tak niech dziewczyny śpią w tym apartamencie, nie
zależnie jaki on jest, a my się tu pomieścimy –zaproponował Liam.
-Świetny pomysł, ale mam nadzieje, że się nie pozabijacie –odezwałam
się bardziej do Harrego niż do reszty.
-Nie martw się Cher, nic nie zrobię twojemu chłoptasiowi –odpowiedział
Zayn. –Wszyscy jesteśmy tu bezpieczni –zapewnił mnie. –Mam nadzieje –mruknął do
siebie.
***
Razem z Lot usiadłyśmy na łóżku w
naszym pokoju, śmiejąc się z Louisa. Chyba ze sto razy powtarzał, że jakby co
mamy głośno krzyczeć, chodź właściwie ich pokój mamy za ścianą. To się nazywa
nadopiekuńczy brat, bo wątpię, że martwił się o mnie.
Pokój nie był wcale taki zły
wielkie łóżko i dobre oświetlenie i najważniejsze oddzielna łazienka.
Lottie zaproponowała, że pożyczy mi
trochę ciuchów i piżamę, ale jej odmówiłam, bo byłam przekonana, że jutro gdy
Zayn się uspokoi będę mogła wrócić do domu wujka Thomasa.
-To weź chociaż coś do spania.
-Dobra niech ci będzie, ale tylko na jedną noc –wzięłam od
niej różową bluzkę na krótki rękaw z kotkiem z przodu, nie potrzebowałam dołu
od piżamy, bo chodź ledwo zasłaniała mi tyłek to i to jestem przyzwyczajona tak
spać. –Wątpię, że Zayn pozwoli ci wrócić do tamtego domu –szepnęła jakby nie
chciał, żeby ktokolwiek nas usłyszał.
-Lot musimy porozmawiać i to ty będziesz głowinie mówiła.
***
To był dzień twojego „zniknięcia”
–w powietrzu Lot zaznaczyła cudzysłów. –Chciałam pójść do Louisa, żeby pojechał
ze mną do Hazzy, bo ostano zostawiłam u niego kurtkę, moją ulubioną tą zieloną,
zresztą nieważne. Taty nie było, pojechał z kolegami na wycieczkę. Wróci
dopiero za tydzień. Najdziwniejsze było to, że podobnież Louis mu to załatwił i
zapłacił za cały pobyt. Skąd on ma tyle pieniędzy?! –przerwała, by zaczerpnąć
powietrze. –Gdy stanęłam już przed jego pokojem słyszałam jakąś kłótnie,
dobiegającą za uchylonych drzwi, naprawdę nie chciałam podsłuchiwać, ale gadali
o tobie, Cher:
-Jesteś idiom! Jak mogłeś! Chyba się przyjaźnimy co?! –był
tam Zayn, ale to Lou się na niego darł.
-Wiesz dobrze, że nie chce was w to wplątać. Sam jakoś dam
rade. –Zayn stał potulny jak baranek.
O co chodziło nie mam pojęcia. A!
I jeszcze coś mówił do Lou o wyjeździe:
- Wyjadę z nią do Londynu i wszystko się ułoży. Masz nikomu
o tym nie mówić. Nikt nie może się dowiedzieć gdzie jesteśmy. Rozumiesz?
-Tak stary. To wszystko ułatwia, ale masz zamiar ją tam
trzymać wieczność.
-Jeśli będzie trzeba.
-Nie wracajcie za wcześnie.
Tego
dnia nie pojechałam do Harrego, a Louis jakby specjalnie trzymał mnie w domu. Chciałam
jak najszybciej do ciebie pójść o
wszystkim powiedzieć, ale gdy już byłam u ciebie twoja mama powiedziała, że
wyjechałaś. Zastanawiasz się pewnie co ja tu robie z tobą w hotelu. Mianowicie,
gdy z Lou wracaliśmy ze szkoły on zauważył, że ktoś wkradł się do nas do domu.
Gdy wreszcie mój nadopiekuńczy braciszek pozwolił mi wejść do domu zauważyłam,
że wszystko było porozrzucane, jakby czegoś szukali, ale nic nie zniknęło tylko
nasze stare zdjęcie. Te, na którym jesteśmy my WSZYSCY. Cała nasz stara paczka.
Nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale powiedziałam o tym Lou, a on od razu spakował
nasze klamoty i pojechaliśmy na lotnisko, na którym czekał na nas Niall. Nie chcieli
mi nic powiedzieć. A nie sorry, powiedzieli, że jedziemy na wakacje, bo muszą
nam odremontować dom po włamaniu. Nie bardzo w to uwierzyłam.
***
-Nic z tego nie rozumiem.
-Ja też nie, ale dziś wylecieli ja strzała zostawiając mnie
tu samą, bo podobnież coś ci się stało. No wiesz znów udało mi się ich
podsłuchać.
-Nie musisz się o mnie martwić, ale nie zgadniesz co mi powiedział
Zayn, ze muszą zrobić remont u wujka i dlatego jedziemy do hotelu. Coś jest na
rzeczy skoro Liam specjalnie po to przyjechał do Stanów, a teraz także jest tu
z nami.
-Cher? Boje się.
-Nic ci się nie stanie. A teraz śpij już.
-Cher nie o ciebie się boje, a co jeśli wpakowali się w
jakieś kłopoty.
-Zawsze sobie radziliśmy pamiętasz. Śpij –Lottie zamknęła oczy
i próbowała zasnąć.
W tym czasie poszłam do łazienki
się ogarnąć i ubrać moją piżamkę. Co jeśli Lot ma racje, a to co się stało w
ostatnim czasie jest jakąś grą? Grą, w której jesteśmy pionkami, a ja nie znam reguł.