sobota, 30 maja 2015

Rozdział 13

Ogólnie dom wyglądał na zadbany, tak jak trawnik przed nim. W okół całej posesji postawiono niewielki płotek z furtką. Zapamiętałam go trochę lepiej, inaczej?

oto MUZYKA do rozdziału

               Zostałam w aucie sama z Liamem. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić, więc odpinam pas i już chciałam wysiąść, ale zatrzymał mnie głos mojego przyjaciela, a raczej byłego przyjaciela.
-Cher? –zawahał się jakby bał się konsekwencji tego co powie –Zobaczysz wszystko się ułoży.
                Nie odwzajemniłam jego pięknego, dodającego otuch uśmiechu. Nie kiwnęłam głową, nawet nie mrugnęłam. Po prostu wyszłam. Teraz stoję w deszczu i czuję, że nie ma sensu się nawet osłaniać, bo już jestem cała mokra. W środku ciepłego samochodu wydawało się, że jest jaśniej, ale w rzeczywistości zapadał już zmrok. –Dobra Cher wchodzimy –powiedziałam sobie w myślach, łapiąc za klamkę drzwi wejściowych domu. Otwarte. Wchodząc do sierotka poczułam się jakbym cofnęła się w czasie. Nic się tu nie zmieniło, jakby przez te lata nikt tu nie mieszkał. Nie mam ochoty zwiedzać tego przeklętego domu, więc poszłam szybkim krokiem do pokoju, który zazwyczaj zajmowałam w dzieciństwie. Dom z zewnątrz wygląda na malutki i chodź w środku także taki jest to posiada zaskakująco dużo pokoi. Ma trzy małe sypialniane, w których ledwo się mieści łóżko, salon, kuchnię i łazienkę tej samej wielkości co pokoje. Może w domu miałam tak zwane luksusy, ale nie jest tak strasznie. Mam nadzieje, że tu przynajmniej się wyśpię.
                Stanęłam w drzwiach „mojego” pokoju. Od razu w oczy rzuca się przepiękna lampka w stylu vintage, która stoi na komodzie na ubrania. Ktoś wiedział, że uwielbiam takie starocie. Ogólnie pokój był odnowiony, jakby specjalnie dla mnie. Ściany odmalowanie w delikatnym lawendowym kolorze. Po lewej stronie od drzwi stoi niewielkie białe dwuosobowe łóżko, z pościelom w kwiaty oraz białym miękkim kocem. Po drugiej stronie, czyli po mojej lewej stoi wspomniana wcześniej biała komoda z kilkoma szufladami. Naprzeciwko mnie jest wielkie stare okno z przezroczystą długa do podłogi firankom, a na ziemi moja walizka. Matka miała racje moje rzeczy już tu na mnie czekają. Podłoga kontrastuje z umeblowaniem, bo zrobiona jest z mahoniu. Weszłam do sierotka, zamykając przy tym drzwi. Opadłam ciężko na łóżko i przymknęłam oczy. Przekręciłam się na bok tyłem do okna, by nie patrzeć na zewnątrz na ten wstrętny deszcz. Zauważyłam, że na ścianie wisi rysunek samochodu. Wstałam natychmiastowo by przyjrzeć się pracy. To nie byle jaki samochód, ale mój. Ford mustang ’69.
Ten ktoś musiał się postarał, bo szkic jest naprawdę imponujących rozmiarów, a każdy nawet najdrobniejszy detal jest idealnie odwzorowany.

                Usłyszałam za sobą delikatne pukanie, a potem skrzypnięcie drzwi.
-Cher? –powiedział Zayn, a ja mruknęłam coś niezrozumiałego, dając mu do zrozumienia, że go słuchał i by kontynuował. –Chciałem porozmawiać o tym co się wydarzyło. No wiesz na tej stacji. Po lotnisku –wypuścił głośno powietrze –Wiem, że to mogło być smutne, bo widziałem jak rozmawiasz z tą staruchą, ale...
                Odwróciłam się do niego, a on zamilkł. Wpatrywał się we mnie z przerażeniem. Dlaczego? Dopiero po chwili poczułam, że z moich już pewnie czerwonych oczu i policzków płyną smugi przezroczystej, słonawej cieczy. Nie mogę ich powstrzymać. Zaczęłam je ścierać, ale na daremne, nie nadążałam. Zayn podszedł do mnie i nadal milczał. Chciał mnie do siebie przygarnąć lecz szybko uniknęłam jego dotyku.
-C-co? –słysząc mój zachrypnięty głos przeraziłam się. –Smutne!?
-Chodzi o to, że nie możesz o tym nikomu powiedzieć. Nawet policji. Najlepiej jakbyś o tym zapomniała. Nikt nie może się o tym dowiedzieć –położył nacisk na słowo „nikt”.
Starł wierzchem dłoni resztkę moich łez. Chciał mnie do siebie przygarnąć lecz szybko uniknęłam jego dotyku. Nabierała we mnie niewyobrażalna wściekłość.
- Jesteś pojebany! Myślisz, że chce to pamiętać. Nie, ani widzieć tego w mojej głowie i ciebie także! Wynoś się i zniknij! –pokazałam ręką na wyjście.
-Naprawdę tego chcesz? –szepnął, jakby zraniony.
-Tak! –popatrzył na mnie smutnym wzrokiem zbitego szczeniaczka. Obrócił się i skierował w stronę, którą pokazywałam. Raptownie jakby zmienił zdanie i spojrzał na mnie, a jego wyraz twarzy zmienił się na złośliwy uśmieszek.
-Sorry kochanie to nie jest koncert życzeń.
-Pierdol się Malik!
-Na pewno nie z tobą, mam problem nawet z dotknięciem cię małym palcem.
-Rzeczywiście problem to ty masz, z zaniżonym rozmiarem małego, ale gdzie indziej –spojrzałam w stronę jego krocza.
               Wyszedł trzaskając głośno drzwiami, aż podskoczyłam. Poddał się? Tak po prostu poszedł bez słowa? Zostałam sama w pokoju. Z ciężką duszom opadłam na łóżko. Tyle razy miałam różnego rodzaju problemy, a jednak zawsze udawało mi się z nich wyplątać, chodź czasem z czyjąś pomocą. Gdy był jakiś problem po prostu starałam się o nim zapomnieć, aż sam się rozwiąże. Zawsze wybieram najprostszą drogę, mówiąc krótko chodzę na skróty.
Zginął człowiek. Zwykła, normalna kobieta, która mogła mieć dzieci i wnuki. Męża, który czeka na nią, chodź ona już nigdy nie wróci. Pamiętam gdy sama tak się czułam, gdy Zayn wyjechał. Chodź wiedziałam, że go nie zobaczę to i tak czekałam z tą przytłaczająca nadzieją.
                Potrzebuje z kimś pogadać, spojrzałam na komódkę, a tam mój telefon. Cały czas tam leżał? Naprawdę go nie zauważyłam. Żeby nie popaść w totalny rozłam wybrałam numer do osoby, która potrafi mnie podnieść na duchu, wysłuchać i doradzić
-Hallo?
-Cześć Victor

                Jednak wiem jedno Zayn ma rację nikt nie może się o tym dowiedzieć.
~ ~ ~ 
Dziś taki krótki, kolejny rozdział w przyszłym miesiącu. Proszę o komentarze. Porady i opinie. Może jakieś spostrzeżenia?Jak wam się podoba że będę dodawać muzykę do każdego rozdziału?
xo Izzy

2 komentarze: