Ogólnie dom wyglądał na zadbany, tak jak trawnik przed nim. W okół całej posesji postawiono niewielki płotek z furtką. Zapamiętałam go trochę lepiej, inaczej?
oto MUZYKA do rozdziału
Zostałam
w aucie sama z Liamem. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić, więc odpinam pas i
już chciałam wysiąść, ale zatrzymał mnie głos mojego przyjaciela, a raczej
byłego przyjaciela.
-Cher? –zawahał się jakby bał się konsekwencji tego co powie
–Zobaczysz wszystko się ułoży.
Nie
odwzajemniłam jego pięknego, dodającego otuch uśmiechu. Nie kiwnęłam głową,
nawet nie mrugnęłam. Po prostu wyszłam. Teraz stoję w deszczu i czuję, że nie
ma sensu się nawet osłaniać, bo już jestem cała mokra. W środku ciepłego
samochodu wydawało się, że jest jaśniej, ale w rzeczywistości zapadał już
zmrok. –Dobra Cher wchodzimy –powiedziałam
sobie w myślach, łapiąc za klamkę drzwi wejściowych domu. Otwarte. Wchodząc do
sierotka poczułam się jakbym cofnęła się w czasie. Nic się tu nie zmieniło,
jakby przez te lata nikt tu nie mieszkał. Nie mam ochoty zwiedzać tego przeklętego
domu, więc poszłam szybkim krokiem do pokoju, który zazwyczaj zajmowałam w
dzieciństwie. Dom z zewnątrz wygląda na malutki i chodź w środku także
taki jest to posiada zaskakująco dużo pokoi. Ma trzy małe sypialniane, w
których ledwo się mieści łóżko, salon, kuchnię i łazienkę tej samej wielkości
co pokoje. Może w domu miałam tak zwane luksusy, ale nie jest tak strasznie.
Mam nadzieje, że tu przynajmniej się wyśpię.
Stanęłam
w drzwiach „mojego” pokoju. Od razu w oczy rzuca się przepiękna lampka w
stylu vintage, która stoi na komodzie na ubrania. Ktoś wiedział, że uwielbiam
takie starocie. Ogólnie pokój był odnowiony, jakby specjalnie dla mnie. Ściany
odmalowanie w delikatnym lawendowym kolorze. Po lewej stronie od drzwi stoi niewielkie
białe dwuosobowe łóżko, z pościelom w kwiaty oraz białym miękkim kocem. Po
drugiej stronie, czyli po mojej lewej stoi wspomniana wcześniej biała komoda z
kilkoma szufladami. Naprzeciwko mnie jest wielkie stare okno z przezroczystą długa do podłogi firankom, a na ziemi moja walizka. Matka miała racje moje rzeczy już tu na mnie
czekają. Podłoga kontrastuje z umeblowaniem, bo zrobiona jest z mahoniu. Weszłam do sierotka, zamykając przy tym drzwi. Opadłam ciężko na łóżko
i przymknęłam oczy. Przekręciłam się na bok tyłem do okna, by nie patrzeć na
zewnątrz na ten wstrętny deszcz. Zauważyłam, że na ścianie wisi rysunek
samochodu. Wstałam natychmiastowo by przyjrzeć się pracy. To nie byle jaki
samochód, ale mój. Ford mustang ’69.
Ten ktoś musiał się postarał, bo szkic jest naprawdę
imponujących rozmiarów, a każdy nawet najdrobniejszy detal jest idealnie
odwzorowany.
Usłyszałam
za sobą delikatne pukanie, a potem skrzypnięcie drzwi.
-Cher? –powiedział Zayn, a ja mruknęłam coś niezrozumiałego,
dając mu do zrozumienia, że go słuchał i by kontynuował. –Chciałem porozmawiać
o tym co się wydarzyło. No wiesz na tej stacji. Po lotnisku –wypuścił głośno
powietrze –Wiem, że to mogło być smutne, bo widziałem jak rozmawiasz z tą
staruchą, ale...
Odwróciłam
się do niego, a on zamilkł. Wpatrywał się we mnie z przerażeniem. Dlaczego?
Dopiero po chwili poczułam, że z moich już pewnie czerwonych oczu i policzków płyną
smugi przezroczystej, słonawej cieczy. Nie mogę ich powstrzymać. Zaczęłam je
ścierać, ale na daremne, nie nadążałam. Zayn podszedł do mnie i nadal milczał.
Chciał mnie do siebie przygarnąć lecz szybko uniknęłam jego dotyku.
-C-co? –słysząc mój zachrypnięty głos przeraziłam się.
–Smutne!?
-Chodzi o to, że nie możesz o tym nikomu powiedzieć. Nawet
policji. Najlepiej jakbyś o tym zapomniała. Nikt nie może się o tym dowiedzieć
–położył nacisk na słowo „nikt”.
Starł wierzchem dłoni resztkę
moich łez. Chciał mnie do siebie przygarnąć lecz szybko uniknęłam jego dotyku.
Nabierała we mnie niewyobrażalna wściekłość.
- Jesteś pojebany! Myślisz, że chce to pamiętać. Nie, ani
widzieć tego w mojej głowie i ciebie także! Wynoś się i zniknij! –pokazałam
ręką na wyjście.
-Naprawdę tego chcesz? –szepnął, jakby zraniony.
-Tak! –popatrzył na mnie smutnym wzrokiem zbitego
szczeniaczka. Obrócił się i skierował w stronę, którą pokazywałam. Raptownie jakby zmienił zdanie i spojrzał na mnie, a jego wyraz twarzy zmienił się na złośliwy
uśmieszek.
-Sorry kochanie to nie jest koncert życzeń.
-Pierdol się Malik!
-Na pewno nie z tobą, mam problem nawet z dotknięciem cię
małym palcem.
-Rzeczywiście problem to ty masz, z zaniżonym rozmiarem
małego, ale gdzie indziej –spojrzałam w stronę jego krocza.
Wyszedł trzaskając głośno drzwiami, aż podskoczyłam. Poddał
się? Tak po prostu poszedł bez słowa? Zostałam sama w pokoju. Z ciężką duszom
opadłam na łóżko. Tyle razy miałam różnego rodzaju problemy, a jednak zawsze
udawało mi się z nich wyplątać, chodź czasem z czyjąś pomocą. Gdy był jakiś
problem po prostu starałam się o nim zapomnieć, aż sam się rozwiąże. Zawsze
wybieram najprostszą drogę, mówiąc krótko chodzę na skróty.
Zginął człowiek. Zwykła, normalna
kobieta, która mogła mieć dzieci i wnuki. Męża, który czeka na nią, chodź ona
już nigdy nie wróci. Pamiętam gdy sama tak się czułam, gdy Zayn wyjechał. Chodź
wiedziałam, że go nie zobaczę to i tak czekałam z tą przytłaczająca nadzieją.
Potrzebuje
z kimś pogadać, spojrzałam na komódkę, a tam mój telefon. Cały czas tam leżał?
Naprawdę go nie zauważyłam. Żeby nie popaść w totalny rozłam wybrałam numer do
osoby, która potrafi mnie podnieść na duchu, wysłuchać i doradzić
-Hallo?
-Cześć Victor
Jednak wiem
jedno Zayn ma rację nikt nie może się o tym dowiedzieć.
~ ~ ~
Dziś taki krótki, kolejny rozdział w przyszłym miesiącu. Proszę o komentarze. Porady i opinie. Może jakieś spostrzeżenia?Jak wam się podoba że będę dodawać muzykę do każdego rozdziału?
xo Izzy